„Rzeczywistość bywa złośliwa”[s. 336]
Dzieci są niewinne, nie wzbudzają podejrzeń. Wejdą w każdą dziurę, prześlizgną się pod czujnym okiem każdego ochroniarza. Przecież to tylko dziecko. W sumie, to jedynym ich ograniczeniem jest wiek, wraz z nim zdobywa się przecież nowe uprawnienia. Ale to także ich największa zaleta – przecież dorośli nie patrzą na dwunastolatka tak podejrzliwie. Dlatego powstał CHERUB, tajna organizacja zatrudniająca agentów w wieku od 10 do 17 lat. Jednak pojawiłby się nie lada problem, gdyby istnienie tej grupy wyszło na jaw. To wszystko sprawia, ze oficjalnie nieletni agenci nie istnieją.
Ryan jest jednym z najnowszych nabytków CHERUBA. Ma dwanaście lat, właśnie przeszedł szkolenie podstawowe i jest zielony jak wiosenna trawa. Nareszcie dostał swoją pierwszą misję – ma zaprzyjaźnić się z Ethanem Aramowem, rozpieszczonym bogatym dzieciakiem z Kalifornii, który przypadkiem jest także wnukiem przywódczyni azjatyckiego imperium przestępczego.
W tej części obserwujemy też losy innej bohaterki, młodej Chinki Ning, której ojciec okazuje się handlarzem żywym towarem. Gdy dziewczyna próbuje uciec z matką do Anglii na jej drodze staje wiele przeciwności. Jak potoczą się jej losy?
Seria CHERUB może i nie jest w Polsce za bardzo znana, ale te trzynaście tomów, które wyszły do tej pory, zdołały przysporzyć Robertowi Muchomorowi wielu nowych fanów. Do których od dzisiaj zaliczam się także i ja. Dlaczego? O tym za chwilę.
Miałam pewne obawy, sięgając po trzynasty z kolei tom serii. Mianowicie, nie chciałam pogubić się w fabule z tak prostego powodu, iż części poprzednich po prostu nie czytałam. Na szczęście, poszczególne tomy nie są ze sobą powiązane, a każdy z nich jest odrębną całość, które łączy jedynie wspólny temat – nastoletni agenci. Dodatkowo, na początku umieszczona została krótka informacja, wprowadzająca w klimat książki. Znajdziemy tam tak podstawowe informacje, które informują o tak ważnych rzeczach jak, chociażby, czym jest CHERUB, czy jaki kolor koszulki noszą osoby o poszczególnych uprawnieniach.
„- Nie, nie ma zagrożenia terrorystycznego! – krzyknęła. - A przy sprawności, z jaką działacie, to nawet dobrze się składa!” [s. 302]
Nasi główni bohaterowie są, jacy są, w sumie nic specjalnego. Potrafią czasami powiedzieć coś mądrego, czy zabawnego, ale nie poczułam z nimi więzi. Są to po prostu postacie, które towarzyszą nam podczas czytania książki, ale niestety, później już nie. Zaraz po zamknięciu książki ich charaktery ulatniają się, a ja pamiętam tylko bezosobowe imiona. Mimo tego, uwagę przykuwa postać Ning – może i nie jest to kreacja bohatera, która zapiera dech w piersi, ale miło czytało mi się fragmenty poświęcone właśnie jej. A to ze względu na nieprzeciętne umiejętności znacznie wykraczające poza stereotyp grzecznej dziewczynki. Takimi samymi epitetami nie obarczę niestety Ryana. Jako postać jest nawet sympatyczny i całkiem niegłupi, ale to wciąż nic specjalnego. Takich postaci jest przecież na pęczki w wielu książkach dla młodzieży.
Tego samego, co o bohaterach nie mogę jednak powiedzieć o fabule. Tutaj jest ona nawet interesująca, dzięki czemu „Republikę” czyta się zaciekawieniem o dalsze wydarzenia. Wpływają na to przede wszystkim pierwsze rozdziały, czyli czas, w którym jeszcze dokładnie nie wiemy, o co w „Republice” chodzi. Dalej jest niestety nieco gorzej, książka zaczyna robić się przewidywalna. Nadal jednak miałam ochotę czytać, co sprawiło, ze książkę miałam za sobą już po niespełna tygodniu. Zawdzięczam to także niebanalnemu pomysłowi na książkę. Sama przyznam, że nie wpadłabym na coś takiego. Chyba wciąż jeszcze nie wyrosłam z okresu, kiedy moją ulubioną kreskówką były Odlotowe Agentki i chciałam zostać szpiegiem. Jednak rzeczywistość „Republiki” jest zupełnie inna, młodzi agenci dopuszczają się wielu przewinień, a przez kartki nierzadko prześwituje brutalność. Najbardziej uderzyło mnie chyba poruszenie tematu handlu kobietami na potrzeby seksbiznesu, a jednocześnie był ty tylko zalążek z tego, co umieścił w książce Robert Muchamore.
Podsumowując, „Republika” nie jest może mistrzostwem w swoim gatunku, jednak z pewnością będzie plasowała się w czołówce ulubionych książek osób niewymagających. Tak jak głosi napis na okładce z tyłu, trzynasty tom CHERUBA nie jest polecany dla osób poniżej dwunastego roku życia, z czy raczej się zgadzam – a to przez dużo brutalności, wokół której często kręci się akcja. Kreacja bohaterów też może nie jest mistrzostwem, wszystkie niedociągnięcia neutralizuje niebanalna i wciągająca fabuła, dzięki której „Republikę” czyta się bardzo szybko, a sama lektura stanowi skuteczną odskocznię od poważniejszych książek.