Brak wiedzy może być zaletą... Podobno Wałęsa dokonał swego czasu tak wiele, bo po prostu nie wiedział, że tego zrobić się nie da... Ja również czegoś nie wiem. Otóż, naprawdę nie mam większego pojęcia, kim jest Ilona Felicjańska. Widać nie obracam się na właściwych stronach i w odpowiednich kręgach, by to wiedzieć. A gdybym wiedziała, wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. Być może czułabym dziką satysfakcję oznaczając za wartościowe dwu-, trzyzdaniowe opinie osób, które wcale nie przeczytały jej książki do końca, (o ile w ogóle) a które próbują zmieść ją z powierzchni ziemi. Być może pisalabym złośliwe komentarze na różnych stronach i krzyczała „PISANIEM POWINNI ZAJMOWAĆ SIĘ PISARZE!” Bo obserwując ile ich się pojawiło, zaczynam wierzyć, że niektórzy pisarzami po prostu się rodzą... Mogłabym robić wiele rzeczy, z zadowoleniem mrucząc „Nooo teraz to jej dowaliłam!” Ale Ilony Felicjańskiej nie znam i takie zachowania raczej mnie drażnią niż bawią. Dopiero po przeczytaniu książki wyszukałam parę podstawowych informacji na temat autorki. (Tak, teraz to AUTORKA!) Ale te informacje pozostawiam dla siebie, bo w końcu piszę recenzję książki a nie felieton na temat Felicjańskiej.
"Wszystkie odcienie czerni" mają być thillerem erotycznym, tak przynajmniej sugeruje okładka. Hasło z jednej strony intryguje, z drugiej nietrudno o założenie, że mamy przed sobą kolejną książkę, która próbuje się wybić na nie do końca dla mnie zrozumiałym sukcesie Greya. Warto porzucić obawy i spróbować, bo choć w książce erotyki nie brakuje, z całą pewnością nie wpisuje się w falę, a znacząco od niej odbija i to w bardzo dobrym kierunku.
Już po pierwszych stronach książki miałam ogromną ochotę napisać list dziękczynny do autorki. Za sprawą jej bohaterki, Anny, wróciła mi wiara, że erotyczne uniesienia nie są zarezerwowane wyłącznie dla nieśmiałych, młodziutkich dziewic, które dopiero co robią pierwsze niepewne kroki w dorosłym życiu. Anna to 35-latka, żona i matka dwójki dzieci. Dość przewrotnie w książce kilkakrotnie pojawia się myśl, że jest ona „prawie dziewicą”. Poślubiła bowiem pierwszego mężczyznę, który poprowadził ją do bram rozkoszy... Dopiero po wielu latach bycia wzorową matką i żoną ulega tajemniczemu kochankowi. Przy czarującym biznesmenie rozkwita na nowo...
Stop! Zanim zaczniecie podejrzewać, że bohaterka co chwila będzie rozpadać się na tysiące kawałków śpieszę poinformować, że pomyliliście książkę! Bohaterka i owszem, odkryje wiele nowych przyjemności, ale jej fascynacja jest opisana w sposób zdecydowanie bardziej realistyczny. Moim skromnym zdaniem o wiele ciekawszy niż bezkrytyczne ach! i och! na które skazują nas inni autorzy. Kochanek jest jak najbardziej czarujący i uwodzicielski, jednak gdy podczas którejś z kolei schadzki, jego wybranka znika w łazience, zamiast siedzieć na łóżku i dyszeć niczym niewyżyty pies, domagający się zaspkojenia ... spokojnie ogląda telewizję. Kochanek najwyraźniej nie przeszedł również kursu z odczytywania myśli. Nie każdy jego eksperyment wzbudza zachwyt kochanki. Czasem tak jak w życiu, bywa po prostu ... średnio.
Opisy zbliżeń w wydaniu Felicjańskiej były dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Są one bardzo odważne i szczere, nadal jednak w granicach dobrego smaku. Choć w tym przypadku każdy z nas wyznacza swoją granicę i książka w odczuciu co poniektórych czytelników może posuwać się za daleko. Osobiście jednak od dawna czekałam na tak opisane sceny erotyczne i co tu kryć, wypociny autorki wielkiego bestsellera przy opisach Felicjańskiej, przypominają raczej podnietki porządnej pensjonarki niż coś szokującego i mocno erotycznego.
Odnoszę zresztą wrażenie, że autorka traktuje to całe erotyczne szaleństwo, jakie od pewnego czasu nas dotyka, z lekkim przymrużeniem oka. Jej bohaterka pracuje w wydawnictwie i zastanawia się nad wydaniem własnego erotyka. Jak na mój gust to dość przewrotne...
Być może własnie za sprawą tego zajęcia, na kolejnych stronach czytelnik może mieć wątpliwości, co właściwie się dzieje. Czy erotyczne sceny z kolejnymi mężczyznami to prawda, zaprzeczająca teorii, że bohaterka była „prawie dziewicą”? Być może są to fantazje kobiety, która pozostając wierną jednemu mężczyźnie, daje upust potrzebom, których po latach mąż już nie zaspokaja? A może mamy tu do czynienia z książką w książce, pisaną przez naszą bohaterkę? Odpowiedź na to pytanie pozostawię czytelnikom.
Wbrew pozorom książka wcale nie ogranicza się do jednego tematu. Podczas gdy Anna dzieli swoje dni pomiędzy erotyczne doświadczenia z kochankiem, a planami wydania własnej, odważnej książki, jej mąż musi stawić czoło wyjątkowo trudnej sprawie, w której, jak szybko się okazuje, nie brak ofiar śmiertelnych. W tym czasie małżeństwo nie ma jeszcze najmniejszego pojęcia, że ich działania, choć przecież wcale ze sobą nie związane, prowadzą ich w niebezpieczną pułapkę i już niedługo rozpocznie się dla nich walka o przetrwanie...
Zręczna intryga sprawia, że akcja książki gwałtownie przyspiesza a mocna dawka adrenaliny sprawia, że książkę po prostu trzeba przeczytać do końca. A zakończenie naprawdę zaskakuje...
O "Wszystkich odcieniach czerni" mogę powiedzieć wiele dobrego. Ciekawy pomysł, odważna erotyka, świetny język, czego można chcieć więcej? Niestety jeden drobny szczegół zdecydowanie wpłynął na mniej entuzjastyczny odbiór. Podobnie jak ja w tej recenzji, tak samo autorka w książce poświęciła bardzo dużo uwagi jej erotycznej stronie. I choć podejście do erotyki jest naprawdę dobre, zabrakło równowagi pomiędzy nią a pozostałymi wątkami. Misternie skonstruowana intryga zostaje zepchnięta gdzieś na sam koniec, pozostawiając czytelnikowi uczucie rozczarowania, że nie pojawiła się dużo wcześniej. Gdyby tak było, książka zasługiwałaby na najwyższą notę, udowadniając że można napisać książkę z dużą dawką erotyki, a mimo to wnikliwą i interesującą. Pomimo zaburzenia proporcji, książka naprawdę może się podobać i dla niejednego czytelnika będzie stanowić wspaniałą, intrygującą przygodę. Co bardziej dociekliwi być może odkryją jeszcze więcej, czytając pomiędzy wierszami...
Osobiście jestem pod dużym wrażeniem. Oczywiście książka nie trafi w gusta wszystkich czytelników, najwięcej problemów będą z nią miały osoby o bardziej konserwatywnych poglądach, jednak czytelników, którzy gustują w tego typu klimatach, gorąco zachęcam, by pozbyli się uprzedzeń i zaryzykowali przygodę z tą książką. Jeżeli przestaniecie spoglądać na książkę przez pryzmat kolorowych pism, jest duża szansa, że będziecie bardzo mile zaskoczeni...