“Nagle piroga zwolniła. Wpływali w korytarz z liści. Warczeniu silnika zawtórowały krzyki małp i śpiew ptaków. Z wyciągniętego ramienia Boga przemieszczali się teraz do jego domu, do katedry. Strzelista architektura, witraże na sklepieniach, zapachy wydzielane przez rozkładającą się korę. Potęga Afryki, kiedy przechodziła od bezkresu do skromnych rozmiarów intymności, otchłań nieba kuszącego jak konfesjonał- to wszystko chwytało za gardło.”