cableracer
kto dał szanownej pani autorce prawo do oceny innych? Bo ona nie ocenia książek, a czytelników. Kto powiedział, że jedną książkę wypada mieć, a innej nie?
Według mnie to jest właśnie istota felietonów różnego typu: autorzy oceniają, krytykują, zachwycają się bardzo różnymi sprawami. I tak ten artykuł trochę przypomina mi felietony ze stron o modzie czy rubryk towarzyskich. Ocena stroju czy zachowania gwiazdy x na imprezie y, do tego dodany pełen humoru opis i mamy krótkie czytadełko, mniej więcej na poziomie wspominanych przez autorkę lektur.
Najważniejsze wydaje mi się traktowanie tego typu twórczości jako głosów w dyskusji i to (przynajmniej dla mnie) wartych przeczytania, bo dość ciekawych, a nie jako naukowych wywodów czy recenzji na serio.
Niezależnie od mojej dużej tolerancji dla tego, co piszą czasem felietoniści (bo to teksty fajne, ale bez większej wagi), myślę sobie tak:
- faktycznie słabym pomysłem jest ocenianie nieczytanych książek (dlatego właśnie porównuję to do oceny strojów, bo powierzchowne),
- zgadzam się częściowo z oceną autorki dotyczącą niektórych książek, a szczególnie rozśmieszył mnie fragment o książce JL Wiśniewskiego i erotyce w niej zawartej" Czy ktoś widzi, że to czytam?",
- mimo że przeczytanie niektórych książek może być generalnie stratą czasu, to być może znajdzie się nawet w szmatławcu jakieś jedno zdanie - inspirację, wiedzę, refleksję, cokolwiek...
- czytanie łatwych i przyjemnych książek to dla wielu ludzi jedyna aktywność czytelnicza i nie wiem jak Wy, ale ja się cieszę, że tacy ludzie czytają cokolwiek więcej niż etykiety na tanim winie, instrukcje robienia tipsów czy pudelkopodobne strony