No i mam kandydata na gniota roku. Byłem wczoraj na "księzyc w nowiu". Tak drętwego filmu już dawno nie widziałem. Teksty deklamowane? przez pożal się Boże bohaterów budziły we mnie tylko chęć śmiechu. Patos lejący się z ekranu jest porażający. No i przy takim budżecie efekty też nie rzuciły na kolana (doklejane mięsnie i inne super efekty). Już po Zmierzchu było nieciekawie, ale kolejne ekranizacje tomów sagi Pani Meyers, utwierdzą mnie w jednym - takim potworkom mówię stanowcze nie. Nie polecam.
no i obejrzałam "księżyc w nowiu".... nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać.... tragicznie sztuczne.... przerysowane.... aż się boję pozostałych części...
Alicja mnie zachwyciła. Klimat odjazdowy - mówienie typu "frygi - drygi" i inne zabawy językowe świetnie brzmią w wykonaniu Kapelusznika i Marcowego Zająca. Efekty w porządku. Polecam.
Władca Pierścieni - bomba Anioły i demony - beznadzieja Zielona mila - kocham! Duma i uprzedzenie - niezły Eragon - nie wiem po co kręcili film?! dno. Smętarz dla zwierzaków - jaki taki Narnia - film 100 razy lepszy od ksiazki
Najlepszą ekranizacją wszech czasów jest..i tu nie będę oryginalny..."Władca Pierścieni" i w tej kwestii zgadzam się z przedmówcami. Nigdy nie spodziewałem się, że film kiedykolwiek mógłby przeskoczyć "Biblię fantasy", a jednak.Z frodo również zgodzę się co do "New moon", wyłączyliśmy z żoną (zachwyconą książką) w połowie...nuudy. "Narnia" również wyprzedziła powieść w kwestii dodawania wątków i rozszerzania krótkich książkowych pierwowzorów, jednakże brak jej klimatu i angielszczyzny oryginału. Największym gniotem jest niestety "Wiedźmin" którego kilkakrotnie próbowałem oglądać w wersji serialowej, ale pomimo szczerych chęci, nie dało się. Mam nadzieję, że podobnego błędu nie popełnią i nie wpadną na pomysł zekranizowania "Narrenturmu". Wszystkich tych najnowszych Percy'ch Jacksonów, Lemony Snicketów i innych wynalazków nie czytam, więc się nie wypowiadam. Prawie zawsze też wychodzi ekranizacja klasyki - zdumiewająco dobry "Dorian Grey" i stary dobry Shakespeare. Niestety "Sherlocka Holmesa" odarli z całej atmosfery, klasy i stylu i zmienili w zapijaczonego kurwiarza. A fe!
Mnie ostatnio dobiła ekranizacja 'Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy. Złodziej Pioruna.' Brak słów ... I nawet nie ratuje tego filmu fakt, że dla mnie ekranizacje zawsze wypadają marnie i tylko nerwy sobie psuję oglądając je (wyjątek potwierdzający regułę - "Opowieści z Narnii. Lew czarownica i stara szafa" i trylogia "Władcy Pierścieni").
racja przy Złodzieju piorunów plusów nie jestem wstanie znaleźć może jakiś pojedyńczy. ostatnio również oglądana weronika postanawia umrzeć, film może nie najgorszy ale w porównaniu do książki która bardzo mi się podobało nie najlepiej. trochę niepotrzebnych moim zdaniem zmian. ostatnio mam taką teorie że jeśli już to lepiej najpierw obejrzeć film a później czytać książkę przynajmniej film nie rozczarowuje a książka zawsze jeśli ma to nawet i po filmie zachwyci.
Zgadzam się z przedmówczynią. Już dawno odkryłam, że lepiej właśnie tak robić. Tylko nie zawsze się da. Ja się tak przejechałam na Ojcu Chrzestnym. Książkę czytałam pierwszy raz w podstawówce i potem jeszcze kilka razy i jakoś nigdy nie mogłam trafić na film... a jak trafiłam, to myślałam, że mnie trafi. Wiem, że wielu uważa ekranizację za dzieło sztuki, ale ja nie dałam rady obejrzeć do końca. Wszystko mnie w nim wkurzało. Nawet Marlon wydawał mi się jakiś taki groteskowy... Z dobrych ekranizacji dodałabym jeszcze Nocny i Dzienny Patrol Łukjanienki. Film niby rosyjski, efekty nie zachwycają, ale klimat jest fajny.
U mnie jest tak, że najpierw czytam, potem oglądam. Nigdy odwrotnie. Film nie przekazuje często, tego, co cenię sobie w danej powieści. Rzadko jest tak, że film jest równie dobry, jak książka, choć przyznam, zdarzają się. ;)
Ja też raczej staram się na początek czytać a potem oglądać. I właśnie chciałbym przeczytać " Drogę" McCarthiego żeby obejrzeć ekranizację lecz w bibliotece u mnie nie ma.
Ekranizacje mają to do siebie, iż w większość "spłaszczają" książki.
Nigdy w życiu - Przyjemny Kod Leonarda da Vinci - ujdzie w tłumie Anioły i Demony - yyy jak dla mnie to porażka Pan Samochodzik - dość fajny Baśnie z tysiąca i jednej nocy - mogą być "lśnienie" s. king - Trochę się zawiodłam Pachnidło - Ujdzie jednak niema porównania do książki P.s Kocham Cię - TRAGEDIA ! ;( Harry Potter (6 tomów) - ogólnie fajne prócz Komnaty Tajemnic, która mi nie przypadła do gustu. A od piątej części coraz bardziej streszcza książkę. Stowarzyszenie Umarłych Poetów - Piękny Jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi - Film ciekawszy niż książka Wyznania Zakupoholiczki- dobry Wojna Polsko-Ruska - mam mieszane uczucia Diabeł ubiera się u Prady - dość ciekawy Narnia- mieszane uczucia I z pewnością wiele innych, ale na pierwszą myśl przychodzą mi właśnie te filmy Obecnie czekam na ekranizacje takie jak "Jedz, módl się i kochaj " (premiera 1 października) "Jestem Bogiem" (film dokumentalny o zespole hip-hopowym Paktofonika)(trwają pracę nad filmem) "Harry Potter i Insygnia Śmierci" - 1 część ma premierę w listopadzie
dwa przykłady na to jak beznadziejnie zekranizować książkę, to wg mnie: "Samotność w sieci" i p.s. "kocham cię" fajne książki a jeśli bym ich nie przeczytała przed filmem to po filmie zdecydowanie nie. podobały mi się za to(oprócz kilku już tutaj wspomnianych) " my sister's keeper" i " klub miłośników Jane Austin"
A najpierw czytacie książkę, a potem oglądacie film na jej podstawie, czy na odwrót?
Bo tak się zastanawiam, czy obejrzenie filmu może mieć jakiś..wpływ na późniejsze przeczytanie książki.. oprócz tego, że bohaterów książki będziemy sobie wyobrażać jak aktorów z filmu..
Nie chcę mówić, że jest tak w wypadku wszystkich ekranizacji, ale przynjemniej te, ktróre ja oglądałam, ciężko było zrozumieć bez przeczytania książki. Oczywiście rozumiem, że w filmie nie można ukazać wszystkich fragmentów. Ale czasem pomijają coś istotnego, co nie da się wyrazić w diaogach w książce wypowiada narrator, bez czego dalsza część jest niezrozumiała
Zgadzam się z Kobrą, iż we filmach często jest pominięte coś istotnego. Natomiast co do wypowiedzi Potani to zgłaszam przypadek innego zakończenia we filmie a innego w dłuższym opowiadaniu, a mianowicie "mgła" na podstawie Stephena Kinga :) wpierw oglądałam, a dopiero później czytałam, (choć staram się wpierw czytać, później oglądać), i zaskoczyły mnie dwa różne zakończenia.
Teraz pytanie z innej beczki, bo jestem ciekaw: Są książki które powstały na podstawie filmów? Nie chodzi mi tutaj o wydanie "kinowe" ze specyficzną okładką, ale o książkę która od podstaw powstała w oparciu o scenariusz jakiegoś filmu.
Wiem, że napewno istnieje jedna taka książka - "Podkręć jak Beckham" Marinder Dhami. O żadnych innych napisanych na podstawie scenariusza osobiście nie słyszałam.