"Czy w takim razie po lekturze "Ostatniego wykładu" nie stanie się to samo, co w przypadku innych perłowych książek?"
To już zależy od nas.
"przejdziemy do swoich spraw codziennych. I czy te sprawy codzienne nie są ważne? Przykład osobisty: dziecko zachorowało, a ja ugotuję rosół, przygotuję jego ulubioną sałatkę owocową, podgrzeję mleko z miodem i poczytam mu książkę, która go rozśmieszy. Takie błahostki! Powinnam myśleć w tej chwili o rzeczach bardziej wzniosłych i ambitnych, może o pracy dla Disneya, ale mam to w głębokim poważaniu. W dziele Pauscha nie ma nic o zwykłych, codziennych gestach, o tym, że wielu ludzi jest zadowolonych ze swojego zwykłego, szarego życia i nie czuje potrzeby "sięgania gwiazd", nie swoich zresztą."
Twój przykład z chorym dzieckiem jest trochę nie fair, bo Pausch nie pisze: Ty i Twoje marzenia są ważniejsze niż choroba Twojego dziecka, niż zwykłe przyziemne sprawy.
On pisał o "codzienności" - nie wprost, ale pisał (przynajmniej ja to tak odbieram). Np. przywołana historia z tapicerką, którą można przetłumaczyć: zastanów się co jest ważniejsze: człowiek czy rzecz. Czy warto kłócić się, psuć relacje z dzieckiem z powodu tapicerki?
Pausch nigdzie nie pisze, że masz pracować dla Disneya. On pisał o sobie, o realizowaniu swoich marzeń. On nie mówi: "zrób to i to", ale raczej pokazuje nam, abyśmy nie zapominali o tych marzeniach i że zawsze jest szansa na ich realizację.
Można się zastanawiać czy pod koniec życia nie zapędził się w kozi róg i czy napisanie książki, nie stało się ważniejsze od jego rodziny.
"Powtarzam pytanie: co dał "Ostatni wykład", czego nie dał "Mały książę"? Albo jeszcze prościej: czego nie przekazaliby nam rodzice, dziadkowie, czy pani w zerówce?
A ja zadam pytanie: dlaczego zapominamy o tym co dał nam "Mały książę", rodzice...?
(A propos nie-jego-perełek: to one reklamują książkę na okładce).
To nie fajnie, ale podejrzewam, że to już jest dzieło wydawnictwa, a nie autora.