"Spisek maga" korzysta z całego dobrodziejstwa asasyńskiego uniwersum, dlatego mamy i wspinaczki, i skoki, i skradanki... Można czytać tę książkę i odtwarzać sobie w głowie sceny z prawdopodobnej gry, jakby to była kolejna część AC. Jednocześnie wszystko zostało dobrze wytłumaczona dla odbiorcy, który o oryginalnych grach nie ma pojęcia. Mało tego, bo wzbogacone dodatkową treścią. Główni bohaterowie to nie tylko kukiełki, które starają się wykonać powierzone im zadanie, ale pełnokrwiste postacie z przeszłością.
Uwielbiam wątek wędrownego cyrku, który towarzyszy Pierrette. Nie przyszło mi na myśl, że akrobaci cyrkowi mogliby być przecież świetnymi asasynami. Simeon na barkach dźwiga wspomnienia wojenne i to również nie jest wprowadzone ot tak bez potrzeby, bo temat powraca i idealnie wpisuje się w panującą w XIX w. w całej Europie atmosferę. Miejsca akcji, za to też daję duży plus, bohaterowie wędrują to tu to tam, czytają gazety z najnowszymi wiadomościami - bardzo to uwiarygadnia całą powieść.
Najlepszy fragment? Potyczka w Muzeum Historii Naturalnej w Londynie.
Czytało mi się bardzo dobrze, miło spędziłam czas. Jako fanka uniwersum jestem bardzo zadowolona, jak również przekonana, że książka może się spodobać tak samo osobom spoza fanowskiego bractwa. Wciągnęłam się, do końca nie udało mi się przewidzieć zakończenia, gorąco polecam.