„ Złe uczynki nikomu nie ujdą na sucho.” (str.30)
Cieniutka książka o pesymistycznym zabarwieniu. Prawdę mówiąc nie bardzo przypadła mi do gustu, pomimo iż porusza ważny problem.
Kiedy Anna ma trzy lata jej rodzice się rozwodzą. Równo podzielili swój majątek między siebie, pozostała tylko kwestia dziecka. Później miały miejsce wizyty w ośrodku pomocy społecznej i podpisanie umowy dotyczącej opieki nad dzieckiem.
Dla Karen mimo iż podpisała umowę był to ogromny cios. Nie było dla niej łatwe dzielić się opieką nad dzieckiem. Wiązało się to z podejmowaniem decyzji, dokonywaniem wyborów i czasowym ułożeniem sobie życia bez dziecka, kiedy przebywało u męża.
W tym czasie musiała uśmierzać paniczny lęk i destrukcyjne myśli. Miała wiele momentów zwątpienia czy jest dobrą matką. Bardzo często zadawała sobie to pytanie. Miała świadomość, że małżeństwo jej nie wyszło i myślała że poniosła porażkę w wychowaniu dziecka. Nocą dręczyły ją koszmary.
Wracała wspomnieniami do przeszłości kiedy Ania się urodziła, jak jeszcze w związku małżeńskim było dobrze. A później było coraz gorzej. Za każdym razem kiedy odwoziła córkę do męża przeżywała katusze. Nie potrafiła zagospodarować sobie czasu, kiedy córki nie było. Nawet jak sobie coś zaplanowała to szybko z tego rezygnowała. Lecz kiedy córka była u niej była nieobecna duchem. Ciągle wypytywała córkę jak było u ojca i co się w tym czasie działo.
Dużo czytała. Szczególnie o zwierzętach. Jak reagują kiedy zabiera się je od matki.