Podczas czytania tej książki zjadłam rekordowe jak na moje możliwości ilości czekolady. Czułam potrzebę zasmakowania choć odrobiny słodyczy, bo zrównoważyć odczucia towarzyszące mi podczas czytania tej emocjonującej powieści.
Dopiero co cieszyli się z narodzin 3 letniej już córki, aż nagle spada na nich decyzją o rozwodzie. Jak dobrze i rozsądnie podzielić się opieką, a może spróbować jeszcze raz? Batalia rozterek emocjonalnych przeżywanych przez Karen główną bohaterkę ma tu szeroki wachlarz. Nie każda matka okaże się tą "idealną", nie istnieje gen bezwarunkowej miłości - autorka niezwykle dobitnie rozprawi się właśnie z tym mitem matczynego uczucia.
Karen nie udaje się ani małżeństwo, ani macierzyństwo, a sprawy nie ułatwiają ciągłe napomnienia najbliższych jak być powinno. Rozwód odmieniany jest tu przez wszystkie przypadki.
Wagowo historia ciężka do udźwignięcia, poniewiera czytelnikiem, choć w mój gust akurat trafiła. Autorka bezpretensjonalnie zrzuca zasłonę macierzyństwa, często przez literaturę gloryfikowanego i ten sposób niezwykle mi się podobał.