Craig Russell (zdawać by się mogło) zna tematykę zbrodni i śledztw policyjnych od podszewki - wszak sam poszczycić może się karierą funkcjonariusza! Dla niektórych - ok, ok, - dla mnie, jest to sygnał zapowiadający dobrą książkę i autora poruszającego się w temacie niczym smukły jesiotr po dnie Bałtyku. Znaczy, sprawnie. Mimo to, czegoś brakowało. W opisach zbrodni, w przedstawieniu głównego bohatera (a przecież komisarza policji!), w próbie zobrazowania psychiki szaleńca, w tworzeniu portretu psychologicznego, w ukazaniu kobiet-funkcjonariuszek hamburskiej policji. Hasło przewodnie lektury: brak.
Głównym bohaterem "Baśniowego mordercy" (inny tytuł: Brat Grimm) jest jak już wspominałam funkcjonariusz hamburskiej policji w stopniu komisarza - Jan Fabel. Dobry glina, rozwodnik próbujący ułożyć sobie życie na nowo, w stosunku do swych podwładnych bardzo wyrozumiały i... opiekuńczy? Chyba tak można powiedzieć. Przedstawiony powyżej w wielkim uproszczeniu Fabel, rozwiązuje sprawę seryjnych morderstw. Ofiary zdają się być przypadkowe, ale oczywiście jak zawsze w takich przypadkach bywa - nie są.
Wkrótce okazuje się, że każde z morderstw skrywa w sobie klucz do kolejnego - do jego zrozumienia, rozpoznania ofiary, a nawet do powstrzymania serii bestialskich mordów! Rozwiązanie nie jest jednak oczywiste, na niekorzyść funkcjonariuszy działa również upływający czas, czego skutkiem są kolejne śmiertelne ofiary.
Elementem łączącym poszczególne wątki, są baśnie braci Grim...