Autorka przenosi nas w czasy sprzed wojny, gdy poznajemy życie zamożnej rodziny, dowiadujemy się o ich planach na przyszłość i radości, która wypływa z możliwości obcowania z pięknem polskiej prowincji. Wszystko to zostaje okrutnie i niespodziewanie dla bohaterów przerwana wybuchem wojny. Wszystko w ich idyllicznym krajobrazie się zmienia - mężczyźni wyruszają, aby walczyć, kobiety i dzieci strzegą majątków, a po wkroczeniu Rosjan w ludziach budzą się złe uczucia. Dla inteligenckiej rodziny szokiem jest styl życia okupanta, brak poszanowania ludzkiej godności i kultury. Zofia Markowska (narratorka) przedstawia losy swojej rodziny, śmierć bliskich, zmagania z okrucieństwem okupanta, zimnem i chorobami. Jej optymizm i świadomość, że musi troszczyć się o córkę, wyzwalają w niej nieznane wcześniej pokłady energii i pomysłowości - cel jest jeden: przetrwać. Sny, w których pojawiają się bliscy, ostrzegają ją przed niebezpieczeństwami i, niestety, uświadamiają je, że ma do czynienia ze zmarłymi. Spotkania bliskich niekoniecznie powodują radość, bo przynoszą kolejne cierpienia związane z informacjami o śmierci członków rodziny i ich losach. Powieść, mimo niewątpliwych tragicznych historii, pozbawiona jest mroku i apatii, znanej z innych pozycji poświęconych losom Polaków zsyłanych do Rosji. Odnajdujemy za sprawą Zofii nadzieję, walkę o przetrwanie i radość z... nowych żakietów i kapeluszy. Sposób prowadzenia narracji sprawia, że chętnie sięgnę po kolejne tomy, aby dowiedzieć się o losach Zofii i Kasi.