[...] Bieszczady wyzwalają w człowieku niemal równie silne emocje jak najpiękniejsze dziewczyny. Kochamy je od pierwszego wejrzenia. Na pozór łagodne prowadzą nas swoimi szlakami bliżej nieba, ale nie po to, by go dosięgnąć, lecz nasycić spojrzenie soczystością połonin. Jakże często szelestem traw przechadza się po nich wiatr, ciągnąc za sobą pierzaste obłoki. Gdy nastaje słota, chmury dudnią jak tabun spłoszonych koni pędzących kamienistą granią. Kiedy umilknie ulewa, lasy czadzą mglistym oparem unoszącym się w niebo. Powiadają z dawien dawna, że to niedźwiedzie ważą piwo.[...] Bieszczady widziane z dołu wydają się być łagodne jak głos fletu, kiedy je przemierzamy latem czy jesienią w pieszej wędrówce, niejednokrotnie ocieramy się o buczenie trąbity, ale dopiero błądząc w śnieżnej zamieci, poznajemy ich prawdziwą naturę. Każdą górę można zdobyć, ale nie można jej pokonać.