"Black Bird Academy. Bój się światła" to drugi tom z serii i ten jeszcze bardziej mi się podobał, mimo tego, że chciałam żeby wiele rzeczy poszło w innym kierunku. Najbardziej na czym tu ubolewam to to, że tak mało było Lore, bo jego postać naprawdę bardzo dużo robi w historii. Mam nadzieję, że w finałowym tomie będzie go znacznie więcej. Książkę czyta się dosyć szybko mimo swojej objętości, choć ja bardzo lubię takie grubaski. Nie zabrakło też słowniczka z objaśnieniami. Akcja jest dosyć dynamiczna, a czytając książkę poznajemy kilka perspektyw - Leaf, Falco, Lore i kto jeszcze. Ale kto?
W książce nie brakuje akcji. Dzieje się znacznie więcej niż w przypadku pierwszego tomu. Mamy tu zawody, o których jednak nie ma za dużo i do tego pojawiają się nowi bohaterzy. Leaf staje się wręcz pionkiem, każdy chce ją wykorzystać.
Wątek romantyczny jest tu oczywiście obecny. Nie jest go dużo, ale jest. Fajny, ale nie pogniewam się, jak to się nie uda. Zresztą, czy w obecnej sytuacji jest szansa na miłość? Jest tyle przeszkód, trudności i przeciwieństw. No właśnie. Naprawdę, nie pogniewałabym się gdyby autorka zdecydowała się skierować uczucia bohaterki w innym kierunku. Cóż, jeszcze jest dla mnie nadzieja w postaci finałowego tomu😂
Im bliżej końca historii tym więcej się dzieje i wszystko przyśpiesza. Leaf coraz bardziej się zmienia, ma problemy z kontrolą. Z Falco również się coś dzieje a to wszystko zmienia w życiu bohaterki. Nie brakuje zwrotów akcji, a...