I tutaj, niestety, sporo jest rzeczy, do których muszę się przyczepić... Szkoda, bo tak dobrze się zapowiadało. W "Najstarszym" trochę było dłużyzn, ale ogólnie akcja toczyła się dynamicznie i ciekawie, szczególnie, jeśli chodzi o przygody Rorana. "Brisingr" jest cały jedną wielka dłużyzną, z wyjątkiem końcowej wizyty Eragona w Ellesmerze i ostatniej bitwy. Wydaje mi się, że największym problemem fabuły "Brisingra" jest słabe rozplanowanie jej poszczególnych części. Najpierw dłuuga nuda, potem szybka akcja, jakich kilka w powieści, potem znów długa nuda, kolejna długa nada, na końcu szybki, ciekawy epilog, zdecydowanie za krótki. Pewną odtrutką na straszącą czasami nudę jest wątek Rorana. Postać ta rozwija się zdecydowanie najlepiej chociaż i tak przychodzi się załamać, kiedy czyta się o zabitych przez niego stu dziewięćdziesięciu wrogach. Najnudniejszymi fragmentami całej powieści są rozterki Eragona. Człowiek, któremu wszyscy non stop wmawiają, że jest jedyną nadzieją, że jest wspaniały, niesamowity i jedyny w swoim rodzaju co chwila wpada w depresję – nie wie, czy jest gotowy dalej mordować. Wszystko to straszy infantylnością i jakoś nie pasuje do Jeźdźca, który podobno stanowi jedność ze swoim smokiem, zamiatającym w bitwie tuziny wrogów jednym ruchem ogona. Na tekst składa się sterta podręcznikowych opisów, dialogów, monologów i metafor. Nie wiem też, ile w tym wszystkim winy tłumacza, bo tekst wygląda jakby był "robiony" na szybko – pełno w powieści powtórzeń i niezgrabnych stylistycznie zdań. Jeśli komuś brakuje fantazy w starym stylu (jeśli chodzi o samą opowieść), to jednak warto przeczytać "Dziedzictwo". Nie żałuję, że je poznałam i przeczytałam, to miła odskocznia i dobra zabawa, jeśli nie czepiać się szczegółów, które się zauważa z racji zboczenia zawodowego i wrodzonego czepialstwa:)
http://zielonowglowie.blogspot.com/