Muszę przyznać, że “Butik na Astor Place” to jeden z moich największych książkowych zawodów tego roku. Wysoka ocena zdecydowanie mnie w tym przypadku zmyliła i potwierdziła, że nie zawsze dobrze jest kierować się tym wyznacznikiem w poszukiwaniu książki.
Po skończeniu powieści muszę też przyznać, że opis z tyłu książki również jest nieco mylący. Czytelnikowi obiecuje się powieść o dwóch kobietach, które łączy niezwykle silna więź, mimo tego że żyją w innych stuleciach. Ja żadnej więzi czy podobieństw w życiu czy nawet sposobie myślenia obu pań nie dostrzegłam. Jedyne co bez wątpienia można stwierdzić to to, że Amanda była niezwykle zafascynowana życiem Olivie i starała się dowiedzieć o jej losach jak najwięcej. Jednak nie powiedziałabym, że obie panie były ze sobą jakoś nadzwyczajnie związane.
Z przykrością też muszę stwierdzić, że historie zarówno Amandy jak i Olive (choć w jej przypadku jest nieco lepiej) są po prostu nudne. Amanda to mieszkanka współczesnego Nowego Jorku, która boryka się z problemami, ktore wydają się typowe dla ludzi zamieszkujacych to miasto: bezsenność, kłopoty z wynajmem lokalu i niespełniona miłość. Olive również zamieszkuje Nowy Jork ale na początku XX wieku, w czasie kiedy miasto przechodzi transformacje, a kobiety dopiero zaczynają uzyskiwać nowe prawa. Czytanie wątku Amandy było dla mnie niczym oglądanie kolejnej komedii romantycznej, na którą nie ma się wiekszego pomysłu, historia Olive by...