“Cicha lokatorka” Clémence Michallon to thriller psychologiczny prowadzony w kilkuosobowej narracji, ale również coś więcej: to opowieść o seryjnym mordercy, który w sposób idealny wpasował się w lokalną społeczność… Poznajemy go nie z jego własnej perspektywy, a perspektywy postaci kobiecych, które nawarstwiają się wokół niego - jego ofiary, na którą znęca się od pięciu lat, jego 13letniej córki oraz kobiety, która się w nim podkochuje. Co ciekawe, każda z nich widzi go całkowicie inaczej. Jak to możliwe, że jeden człowiek może być bezlitosnym katem, czułym ojcem i spokojnym, uczynnym, ale i pociągającym mężczyzną? Czy to wszystko prawdziwe oblicza, czy maski, które mają ukryć kim tak naprawdę jest? Te zagadnienia osadzone są w gatunku thrillera, w którym akcja rozpoczyna się od sytuacji niecodziennej, która wymusza zmianę w życiu postaci. Zmianę, która kobietę od pięciu lat zamkniętą szopie dotyka najmocniej, gdyż przywraca jej element człowieczeństwa. W niewielkiej formie, ale jednak. I teraz obserwujemy też jej psychikę - czy pozbawienie wolności, ciągłe znęcanie się zabiło w niej na zawsze dawną jej osobowość? Widzimy jej walkę, która momentami wydaje nam się nieprawdopodobna - to jednak chyba dlatego, że obserwujemy ją siedząc bezpiecznie w domu, jako człowiek wolny. To dobry debiut, zmusza do zadawania ciekawych pytań, ale i dostarcza dobrej rozrywki, wciąga i angażuje. Dobrze się przy nim bawiłam i będę wypatrywać informacji o jego ekranizacji!