Źle, gdy w jednym miejscu spotyka się znany fircyk i pryncypialna panna.
Jeszcze gorzej, gdy służba jaśniepaństwa nie zna pojęcia dyskrecji i czyni larum tam, gdzie powina trzymać twarz zawartą na cztery spusty. Wymuszony regułami mariaż to zgoła tragedia. A może zrujnowany majątek otrzymany w spadku nie jest gwoździem do trumny? Może zapuszczony dwór i okoliczności jak z gotyckich powieści pozwolą odkryć Jane to, co Raleigh ukrywa pod płaszczykiem birbanta. Może bon vivant przekona Pospolitą Jane, by wyszła ze swojej skorupy?
Stary ale jary romans z sugetią grozy. Może modelowy i schematyczny, ale jaki sympatyczny.