Finał serii jakiego nie powstydziłby się żaden szanowany Autor. Meghan March funduje nam całe mnóstwo emocji i przez cały czas wodzi za nos. Przez całą lekturę żyjemy w obawie o zdrowie naszych bohaterów, a tak naprawdę nie mamy pojęcia o tym, co ich i tym samym nas, żyjących ich życiem, czeka. To naprawdę królewskie zakończenie tej trylogii i niezaprzeczalnie najlepsza część serii. Jestem pod ogromnym wrażeniem zarówno tego, w jaki sposób została poprowadzona fabuła ale też rozwoju i decyzji podejmowanych przez naszych bohaterów.
Teoretycznie, biorąc pod uwagę przestrzeń czasową, nie powinno się to zdarzyć, jednak zarówno Gabe jak i Scarlett przeszli długą drogę. To, jak zostały poprowadzone ich postaci, jak dojrzeli, jak rozsądnie starali się zachowywać było imponujące. Ale przede wszystkim niesamowita była ich miłość oraz to, jak wspaniale udało pokazać się Autorce łączące ich uczucie. Za pomocą Gabe`a i Scar pokazała nam także, że nie warto kierować się stereotypami, ponieważ oni, zupełnie od nich odbiegali. Dobroduszność Scarlett oraz dobro Legenda były ujmujące, a ich całokształt sprawił, że pokochałam ich całym sercem. Nie sposób nie kibicować im, nie tylko w budowaniu tego związku ale także w odbudowywaniu klubu i próbach stanięcia na nogi Gabriela.
Lecz to nie wszystko. W tej książce widzimy, że prawdziwą rodziną są ludzie, którzy staną za nami bez względu na wszystko. Znajdą się obok, gdy będziemy tego potrzebować. Bo to nie więzy krwi stanowią o rodzinie, a prawdziwa miłość, wsparcie i bezinteresowność. Dzięki temu, że Gabe i Scar byli zwyczajnie dobrymi ludźmi, znaleźli też swoje własne rodziny. Cudownie patrzyło się na ich całą, zgraną ekipę, która walczyłaby z samym diabłem o szczęśliwe zakończenie.
Muszę też wyróżnić postać Bumpa. Nie dość, że został stworzony fenomenalnie, był promykiem radości rozdziałów, w których się pojawiał, stanowił też odzwierciedlenie dobrych dusz naszych bohaterów, którzy kochali go całym sercem. Rzadko kiedy trafiam na takie postaci w książkach i uważam, że tym bardziej trzeba docenić Autorkę za to, że pokazała nam Bumpa i sprawiła, że tak jak postaci z książki, pokochaliśmy go bezwarunkowo.
Ta seria z pewnością zostanie w moim sercu, bo nie sposób się w nią nie zaangażować. Niebanalne poprowadzenie wielu wątków jest tylko wisienką na torcie naprawdę świetnie opowiedzianej historii. Zdecydowanie polecam całą trylogię, by w pełni cieszyć się opowieścią, natomiast ten tom, sam w sobie, uważam za mistrzowskie zakończenie.