Mam bardzo mieszane uczucia. Zaczynało się fascynująco, ale pod koniec wszystko co się działo było monotonne. Zakończenie natomiast jest zwyczajnie prostackie. Pierwszy i podstawowy fakt jest taki, że ciężko zdefiniować gatunek "Diabelskiej przypadłości". Ani to nie jest kryminał, ani thriller, ani romans, ani powieść psychologiczna. Chyba najbardziej adekwatne byłoby stwierdzenie, że jest to książka obyczajowa (po opisie można się było spodziewać czegoś innego i być może stąd mój zawód). Inna sprawa jest taka, że twór Jacka Dąbały jest niesamowicie wręcz absurdalny - głównej bohaterki, Marii, boją się oficerowie SB (i może nie byłoby to aż takie dziwne, gdyby nie fakt, że przerażała ich w wieku dziecięcym). Marysia podnieca się komunizmem (w sposób dosłowny, bo osiąga orgazm mówiąc o nim), sika na kartki papieru i zabija ludzi bez zmrużenia oka w potworny sposób. Jedyne co mi się podobało to - i tu zdziwienie, bo nie mam zaufania do polskich autorów w takich kwestiach - warsztat Jacka Dąbały. Książka jest napisana przystępnym językiem, a do tego niebanalnie. Ogólnie jednak chyba nie polecam.