Opinia na temat książki Droga Cienia

@Beata_ @Beata_ · 2019-11-11 21:42:55
Przeczytane Posiadam Papierowe
Azoth czy Merkuriusz?

Głównym bohaterem powieści Brenta Weeksa jest jedenastoletni Merkuriusz*, uliczny szczur, członek gangu młodocianych – na razie – żebraków i złodziei, który całą swą energię kieruje na przetrwanie w Norach – slumsach stolicy Cenarii. Merkuriusz ma dwoje przyjaciół: Jarla i niemą ośmiolatkę – Laleczkę. Razem stawiają czoła światu, każdego dnia od nowa. Ta przyjaźń jest ich siłą, ale i słabością jednocześnie. Bo przywódcy gangu nie wahają się wykorzystać łączących ich więzów, aby wymusić posłuszeństwo. Każdy kolejny zachód słońca jest zwycięstwem, bo oznacza sukces w codziennej walce o życie. Merkuriusz marzy tylko o jednym – aby w końcu przestać się bać.
Nic dziwnego, że jego idolem jest Durzo Blint – najlepszy, najskuteczniejszy zabójca, o którego wyczynach krążą legendy. Blint w swoim fachu osiągnął nie tylko mistrzostwo, on jest artystą. Każde zlecenie traktuje indywidualnie, czasem poświęca wiele tygodni na to, by upozorować nieszczęśliwy wypadek. Posługuje się z równą wprawą zarówno bronią ostrą, jak i trucizną. Potrafi sforsować wszelkie zabezpieczenia, otworzyć każdy zamek. Pojawia się znikąd i równie tajemniczo znika. Wszyscy boją się Durzo Blinta, a Merkuriusz marzy o zostaniu jego uczniem. Jest gotów na wszystko, aby zyskać tak możnego protektora i nauczyciela. Ale czy na pewno jest w stanie sprostać oczekiwaniom Durza?
A na drugim brzegu rzeki, w tym samym mieście, choć w pozornie innym świecie, toczy się walka o władzę i wpływy w skorumpowanej Cenarii. Kraju ani specjalnie dużym, ani bogatym, za to tak bardzo skorumpowanym, że aż niewartym zachodu dla ekspansywnych sąsiadów. A jednak każdy z nich coś dla siebie uszczknął: Ceuria – ziemie południowe, Lea’knaught – terytoria wschodnie, a Khalidor ostrzy sobie zęby na krainy północne. Cenarii nie stać na prowadzenie wojny, nawet obronnej. Król nie zawraca sobie głowy takimi sprawami, znacznie bardziej interesują go wzajemne rozgrywki między rodami arystokratycznymi. W rzeczywistości państwem rządzi Sa’kagé, organizacja przestępcza, która sprawuje kontrolę nad niemal wszystkimi dziedzinami życia.
„Droga Cienia”, pierwszy tom trylogii „The Night Angel” jest zamkniętą fabularną całością o szybkiej, pozbawionej dłużyzn akcji. Autor stopniowo wprowadza czytelnika w realia powieściowego świata, dawkując informacje zarówno o jego historii, jak i o motywacjach bohaterów. Czyni to w sposób przemyślany – każde uchylenie rąbka tajemnicy skutkuje nagłym zwrotem akcji lub ujawnieniem pochowanych pod korcem sekretów, które rzucają zupełnie nowe światło na postępowanie postaci. Brent Weeks nie unika niewygodnych tematów – sugestywnie odmalowuje przed czytelnikiem okrutne realia życia dzieci ulicy, zmuszonych do płacenia haraczu, do żebrania i kradzieży, narażonych na ciężkie pobicie, choroby, głód, molestowanych seksualnie, żyjących w nieustannym strachu. Ale nie epatuje okrucieństwem, unika naturalistycznych opisów, raczej sugeruje, uznając, że wyobraźnia czytelnika dokona reszty.
Tych czytelników, którym zaczyna coś dźwięczeć znajomo, śpieszę zapewnić, że tak, mają rację. „Droga Cienia” przywodzi na myśl liczne skojarzenia. Relacja mistrz-uczeń i etap nauki Merkuriusza przypominają koleje losu Bastarda z cyklu o skrytobójcy Robin Hobb, choć nie oddziałują aż tak mocno na emocje, a Sa’kagé jest prawie kalką mafii z „Ojca chrzestnego” Mario Puzo. Podobnych analogii pewnie można by odnaleźć jeszcze kilka. Ale mimo że fabuła opowieści Brenta Weeksa jest mieszanką schematów znanych z literatury, to książkę czyta się z ciekawością. Gdy dołożyć do tego magiczne artefakty i przepowiednie, których trafność będzie można sprawdzić dopiero w kolejnych tomach, oraz fakt, że autor nie stara się za wszelką cenę ratować niektórych bohaterów, cykl amerykańskiego debiutanta wydaje się obiecujący.

* Przeglądając amerykańskie recenzje, ze zdumieniem skonstatowałam, że główny bohater ma w oryginale na imię Azoth. Azoth to w alchemii uniwersalne lekarstwo lub uniwersalny rozpuszczalnik, podstawowy składnik wszystkich metali, ich duchowa kwintesencja, a także po prostu rtęć, żywe srebro, po arabsku – al-zā’ūq. Określenie to, odpowiednio obce i tajemniczo brzmiące, znakomicie pasowało również okultystom – prowokowało do szukania w nazwie elementów metafizycznych i ponadczasowych, do „rozszyfrowywania” jej na przykład jako splotu pierwszych i ostatnich liter alfabetów starożytności: łaciny, greki i hebrajskiego. W języku polskim odpowiednikiem słowa „azoth” był dawniej wyraz „merkuriusz”. I tak właśnie zostało przetłumaczone imię głównego bohatera książki. Wydawałoby się zatem, że wszystko jest w porządku. Cóż... formalnie rzecz biorąc, owszem. Tyle tylko, że słowo „merkuriusz” ma jeszcze inne znaczenie: kurier, goniec w sensie nazwy gazety („Merkuriusz Polski Ordynaryjny” – 1661), etymologicznie wywodząc od posłańca bogów i patrona złodziei i kupców, a słowotwórczo prowadząc w stronę Rzymu i kultury łacińskiej. Wracając do kwestii podstawowej – choć przekład imienia głównego bohatera jest jak najbardziej poprawny formalnie, to jednak może wprowadzić czytelnika w błąd poprzez – paradoksalnie – wzbogacenie w nowe znaczenia oryginalnego tekstu, w żaden sposób nie planowane przez autora. Na własny użytek zabawiłam się w przeprowadzenie ankiety wśród znajomych – pytanie było proste: z czym kojarzy Ci się imię Merkuriusz? Odpowiedzi otrzymywałam różne – od stwierdzenia, że takie imię nie istnieje czy opisu rzymskiego senatora wygłaszającego mowę na Forum, poprzez najróżniejsze boskie i planetarne asocjacje, aż do nazwy gazety właśnie. Nikt nie wymienił alchemicznego znaczenia tego słowa – może dlatego, że wyszło ono dawno temu z powszechnego użycia. Oczywiście, wyniki mojej „ankiety” nie pretendują do miana opiniotwórczych, wskazują jednak, jak łatwo – poprzez stworzenie dodatkowych możliwych interpretacji – odejść od autorskiego pierwowzoru. W tym konkretnym przypadku akurat nastąpiło wzbogacenie treści przekazu, ale... Zatem może lepiej nie dokonywać przekładu nazw własnych?

Recenzja ukazała się 2009-11-10 na portalu katedra.nast.pl
Ocena:
Polub, jeżeli spodobała Ci się ta opinia!
Droga Cienia
5 wydań
Droga Cienia
Brent Weeks
9.0/10
Cykl: Nocny Anioł, tom 1

(Wydanie: 2009) Dla Durzo Blinta zabijanie to sztuka, a w tym mieście on jest największym artystą. Dla Merkuriusza przetrwanie nie jest rzeczą pewną. Nie ma żadnej gwarancji przeżycia. Jako szczur z ...

Komentarze

Pozostałe opinie

@Link

RI
@RIP

Rewelacyjna powieść fantasy. Autor wykreował skomplikowane universum z kilkoma grupami bohaterów. Ich losy przeplatają się, akcja dość zwrotna, bez dłużyzn. Losy Kylara, Logana, Mamy K i Durzo wciągaj...

Dość brutalna rozrywka, trzeba przyznać. Czasami zbyt brutalna, jednak myślę, że gdyby nie owa brutalność, książka wiele by straciła. Z jednej strony oporniej się przez nią czytało, z drugiej jest ona...

@coconut@coconut

Przeczytałem już połowę książki i jak na razie uważam, że jest świetna. Nie przynudza ani na chwilę, pełna wielu mocnych scen i w dodatku bardzo ciekawi bohaterowie. Jak dla mnie jedna z najciekawszyc...

@Reminded@Reminded
© 2007 - 2024 nakanapie.pl