"Dzieci drzewa jakarandy" - piękny tytuł,piękną okładka lecz smutna i przejmująca treść.
Styl autorki jest bardzo oszczędny ale w pewien sposób poetycki,metaforyczny i chociaż całość składa się z krótkich scen to wszystko jest spójne i logiczne.
To nie jest linearna fabuła to krótkie wyrywki z życia bohaterów,przypominające przebłyski wspomnień.
Pomimo tego historia aż krzyczy od emocji,wprawdzie skrytych,opisanych oszczędnie,bez epatowania okrucieństwem,bólem i śmiercią ale przez to przemawiających tym mocniej.
To nie jest sucha relacja czy reportaż,to opowieść ,która sięga głęboko,która zmusza do myślenia,do wczucia się w nią i przeżycia razem z bohaterami tego co przeszli.
Tak wiele się na świecie zmienia a jednak pewne rzeczy pozostają niezmienne,niezależne od kraju,od kultury i ustroju politycznego - cierpienie,poniżenie,prześladowania i śmierć.
Głosimy hasła wolności,równości i sprawiedliwości ale jednocześnie zamykamy usta tym,którzy wierzą w innego Boga,w inny ustrój i inne zasady.
Latamy w kosmos,schodzimy w oceaniczne głębiny a nie potrafimy rzeczy najprostszej - zobaczyć człowieka w drugim człowieku.