Jeśli sądzisz, że o Kościele wiesz już wszystko, ta książka może Cię zaskoczyć — a może nawet wkurzyć. „Dzieci Watykanu” autorstwa Marii Laurino to nie jest lekka opowieść do poduszki. To solidny reportaż, który odsłania mroczną stronę Kościoła katolickiego — taką, o której rzadko mówi się na lekcjach religii czy w kościele.
Książka opowiada o tysiącach dzieci, które w XX wieku były brutalnie odbierane swoim rodzicom (najczęściej matkom samotnym, biednym lub po prostu „niewygodnym”) i trafiały do katolickich sierocińców. Tam były „przerabiane” na sieroty i oddawane do adopcji — często do innych krajów, bez zgody rodziny. Wszystko to działo się z błogosławieństwem Kościoła, a czasem wręcz z jego aktywnym udziałem. Brzmi jak thriller? Niestety, to rzeczywistość — i to całkiem niedawna. Najbardziej przerażające jest to, że wiele z tych dzieci nigdy nie dowiedziało się prawdy o swoim pochodzeniu, a ich biologiczni rodzice żyli w przekonaniu, że dzieci zmarły lub zostały im odebrane „dla ich dobra”.
Po pierwsze, ta książka otwiera oczy. Nie chodzi o to, by po jej lekturze „hejtować” cały Kościół czy wiarę jako taką, ale by zrozumieć, że nawet największe i najpotężniejsze instytucje mogą popełniać ogromne błędy — i że trzeba o nich mówić głośno. Po drugie, Laurino pisze konkretnie, bez owijania w bawełnę. Nie zalewa nas datami ani nudnym językiem historycznym. Każda historia w tej książce to żywy człowiek, prawdziwe emocje i dramat, który pozostaje z Tobą na długo po przeczytaniu. Po trzecie, to ważny temat. Dziś dużo mówi się o wolności, prawach człowieka, traumach i przepracowywaniu przeszłości. „Dzieci Watykanu” idealnie wpisują się w te rozmowy — i dają Ci narzędzia, by lepiej zrozumieć, skąd biorą się pewne problemy społeczne i jak instytucje mogą wpływać na nasze życie.
Nie oszukujmy się — to nie jest lekka rozrywka. Nie znajdziesz tu śmiesznych dialogów ani romantycznych wątków. Ale jeśli lubisz książki, które zmieniają sposób myślenia, dają do myślenia i zostawiają z pytaniem „jak to w ogóle było możliwe?”, to zdecydowanie warto po nią sięgnąć. To także dobra lektura dla tych, którzy zaczynają kwestionować to, co słyszeli w dzieciństwie — o religii, autorytetach, o tym, komu można ufać. I nie — nie trzeba być antyklerykalnym, by uznać, że Laurino napisała coś ważnego i potrzebnego.
„Dzieci Watykanu” to mocna książka. Wkurza, porusza i zostawia ślad. Dla młodych ludzi, którzy chcą patrzeć szerzej i głębiej, to absolutny must-read. Nie po to, by tracić wiarę we wszystko, ale by nie być ślepym na to, co działo się (i czasem nadal dzieje) za zamkniętymi drzwiami wielkich instytucji.