W dworku było znacznie spokojniej. Policjanci odetchnęli z ulgą, że nikt z domowników nie chce ich obarczyć opieką nad dzieckiem. Bezimienny chłopiec nic nie mówił. Carlo bronił go z takim zaangażowaniem, że Marianne nie mogła się nadziwić. ? Chłopiec tu zostaje ? powiedział kategorycznie. ? Nawetjeśli ktoś się zgłosi, to i tak zostanie u nas na zawsze. ? Spojrzałna Marianne. ? Zgadzasz się? ? zapytał nieśmiało. Marianne skinęła głową, a Carlo uścisnął jej rękę. Policja odjechała z niczym.