Jennifer Saint "Elektra", przełożyła Kaja Burakiewicz,
Czy kiedykolwiek fascynowaly Was mity? A może z niesposkromioną ciekawością czytaliście opowiadania o mitologicznym świecie bogów i ludzi, gdzie przepowiednia bądź klątwa zawsze się spełniają, natomiast niewielu dane jest wieść spokojne oraz szczęśliwe życie? Ciekawa jestem czy, gdyby Jan Parandowski napisał "Mitologię", którą zaczytywałam się będąc nastolatką, sto lat później, miałby jakieś szanse, by wpisać się w tak popularny dziś nurt młodzieżowego fantasy. Wtedy zdana byłam praktycznie na niego, a dziś retellingów mitycznych historii pojawia się na rynku coraz więcej i gdybym nadal miała piętnaście lat, z pewnością chętnie bym po nie sięgała.
"Elektra" , kolejna już książka Jennifer Saint, jest przykładem właśnie tego typu powieści. Jest również pierwszym moim spotkaniem z tego typu, ponownie opowiedzianą historią o bogach i ludziach, a w tym przypadku trzech kobietach (choć wokół nich występuje mnóstwo innych znanych z mitologii postaci) – Klitmajestrze, żonie Króla Agammemnona, znanego z oblegania Troi, jej córce Elektrze marzącej o pomszczeniu ukochanego ojca oraz posiadającej dar jasnowidzenia Kassandrze, w przepowiednie której nikt nie chce uwierzyć. To z ich ust płyną trzy niezależne opowieści, w których pierwszoplanowych rolę odgrywa przeznaczenie, a zemsta jest środku em do osiągnięcia zamierzonego celu. Nawet jeśli w grę wchodzi śmierć najbliższych.
Chociaż w życiu tych trzech kobiet nie brakuje trudnych wyborów, a okrucieństwo staje się chlebem powszednim, to przedstawione przez autorkę wydarzenia dość słabo bronią się narracyjnie i literacko. Jakby zamiarem Jennifer Saint było jedynie przybliżenie historii kobiet, a ich emocjonalność i wszelakie wahania dotyczące drogi wybranej do osiągnięcia zamierzonego celu schodziły na dalszy plan. Czuję spory niedosyt, bo to przecież idealne wręcz opowieści, w których powinno aż kipieć od różnorakich doświadczanych emocji.