Kiedy wpadła mi w oko i ręce książka Arnaldura Indriðasona o tytule '' Głos '' , gdzieś w mojej pamięci odezwał się dzwoneczek . Okazało się że ja już coś tego autora czytałam i nawet mi się podobało . Z wielką ochotą więc zabrałam się za '' Głos '' . Tym razem komisarz Erlendur zostaje wezwany do hotelu , gdzie ktoś zamordował portiera , który jednocześnie był '' złotą rączką '' , a w święta '' robił '' nawet za Świętego Mikołaja , na choinkowej zabawie dla dzieci pracowników hotelu . Właśnie w stroju tegoż świętego , chociaż ze spuszczonymi spodniami zastaje komisarz zwłoki portiera . Pokój , a raczej klitka , niemal składzik w której mieszkał zamordowany nie nosi żadnych śladów życia osobistego , żadnych zdjęć , rodzinnych pamiątek , bibelotów . Jedyny ocieplający tę ponurą norę przedmiot , to plakat Shirley Temple z filmu '' Mała księżniczka '' . Kto i dlaczego zabił hotelowego portiera ? Tę właśnie zagadkę musi rozwiązać śledczy . Ponieważ w domu nikt na niego nie czeka , a świąteczna atmosfera nie nastraja do siedzenia samemu w mieszkaniu , Erlendur postanawia na czas śledztwa zamieszkać w hotelu . Bardzo mi się podobała ta książka i zapewne jeszcze nie raz sięgnę po książki tego autora . Lubię to powolne śledztwo , kiedy trzeba uważać na każde słowo i każdy element , bo wszystko ma znaczenie . Dodatkowo jakby w tle uczestniczymy też w innej sprawie dotyczącej przemocy domowej , z której wynika że nie zawsze wszystko jest takie na jakie wygląda i czasem nawet dobry stróż prawa może się pomylić . Oczywiście znowu zasypały mnie te okropnie brzmiące imiona i nazwiska . Wyobrażacie sobie by wasza żona , dziewczyna , czy siostra lub matka miała na imię Bergthora lub Halldora ? Ale cóż , może dla nich nasze Zosie , Kasie , czy inne Dominiki brzmią równie okropnie i niezrozumiale . Co kraj to obyczaj , postaram się by ten szczegół nie zepsuł mi kolejnych pozycji islandzkiego pisarza . To co jeszcze mi się rzuciło w oczy to sposób w jaki detektywi są traktowani . Wszyscy zwracają się do policjantów '' per Ty '' , a gruby dyrektor hotelu , wprost wrzeszczy na techniczkę która mu grzecznie i z pokorą tłumaczy osiemdziesiąty raz dlaczego chce pobrać od niego próbkę śliny . Jakoś tak zero szacunku dla przedstawicieli prawa , którzy w końcu wykonują swoją ciężką pracę . Ale to pewnie znowu jakiś ichny '' folklor '' . W każdym razie książkę polecam .