Nie sposób się nie zgodzić, że zbiór kazań nie jest biografią. Z drugiej strony pewnie wytypowano ją jako biografię na podstawie półeczek czytelników.
Dużo jest tutaj na temat umierania w sposób godny i 'po bożemu'. Nie ma się co dziwić, bo ks. Kaczkowski już wtedy chorował. Mnie te tematy obeszły, bo przez ostatni rok zmagaliśmy się z tym tematem. I prawdę mówił ksiądz Kaczkowski o obecności z chorym. Bardzo zwraca uwagę na błahe podejście do sakramentów w obecnych czasach, tak nagminne. Mówi o ważności 'obowiązków stanu', o sumieniu i codziennych sprawach. O pytaniu o cud, o tym, że pytamy Boga o to, dlaczego spotyka nas nieszczęście i choroba i o tym, że odpowiedzi nie są proste. Widać, że ks. Kaczkowski przeżywał te sprawy głęboko w swoim sercu. Dlatego jego kazania są autentyczne i słuchane. Widać, że znał potrzeby wiernych i obserwował świat wokół.
Zaznaczyłam sobie następujący fragment ze strony 56 i 57, bo oddaje on charakter książki:
'Może spróbuję sobie poszukać odpowiedzi na pytanie: Jak radzić sobie z kryzysem, by nie skupić się tylko na nieszczęściu, które nas dosięgnęło? Kryzys nie ma wyłącznie twarzy choroby. Następuje wtedy, kiedy rozkłada się rodzina, kiedy dzieje się z nami coś niepokojącego (...) Jak nie dać się wdeptać w ziemię, w chorobie, w depresji, kryzysie małżeńskim? Przede wszystkim należy zaznaczyć, że Bóg jest zawsze przy mnie, bez względu na to, co się dzieje. Że Pan Bóg mnie nigdy nie opuszcza'.
Właściwie to nie wiem co mogę...