"- Mały Hannibal umarł na śniegu w czterdziestym piątym [...]. Kim jest teraz? Jeszcze nie ma na to słowa. Z braku lepszego określenia nazwiemy go potworem".
Czy zawsze musi być przyczyna? Czy każdy psychopata musi nim być z jakiegoś powodu?
Geniusz zła, fascynujący potwór, hipnotyczny morderca-kanibal czyli sam Hannibal Lecter we własnej osobie, również nie urodził się z zakrwawionymi kłami. Thomas Harris postanowił uchylić nam rąbka tajemnicy i napisał książkę o młodości swojego sztandarowego socjopaty.
"Czerwony smok" i oczywiście "Milczenie owiec" to klasa sama w sobie, niestety już trzecia część tej serii delikatnie rozczarowuje, bo brak jej tego czegoś, co wyróżniało poprzedniczki. Ostatni tom to już totalna klapa i tylko mój sentyment dla głównego bohatera nie pozwala mi się nad nią zbytnio znęcać.
Enigmatyczne wspomnienia Hannibala z czasów wojny w połączeniu z morderczymi skłonnościami i nutką Japonii stworzyły mieszankę, która średnio przypadła mi do gustu. Lecter przez większość książki jest jeszcze nieopierzonym młokosem, który zamiast realizować swoje cele z premedytacją i wybitną inteligencją (jak na psychopatę przystało), miota się irytująco między panią Murasaki a tragicznymi wydarzeniami ze swojego dzieciństwa. Poza pewnymi szczegółami brak mu charyzmy, którą posiada jego dorosłe stadium, taka z niego trochę rozlazła larwa ;)
Moglibyśmy się obejść bez poznania przeszłości Hannibala Lectera, przynajmniej ja spokojnie mogłabym z tym żyć. Jeżeli masz ochotę na więcej Hannibala Lectera rodem z "Milczenia owiec"- odpuść sobie tę książkę, tu go raczej nie odnajdziesz.