"Ledwo błysnęła jutrzenka i zarumieniona powstała z nocnego posłania popatrzeć co świat porabia, a świat już na nogach, jakby mu wstyd było leżeć bezczynnie. Drogi od Jarosławia, Pruchnika, Przeworska, Łańcuta, Jawornika i wiejskie drożyny już się mrowią ludźmi. Jedni na furach, drudzy pieszo, jedni z nierogacizną, drudzy z bydłem, inni na koniach spieszą się na jarmark do Kańczugi. Tu i ówdzie widać gęstsze masy przy karczmach przydrożnych. To naród się pokrzepia i zasięga rady arendarza. Zwolna zaczyna się jarmark zaludniać."
(fragment)
(fragment)