Opinia na temat książki Hurt/Comfort

Przygodę z Łodygą zacząłem od "Angst with happy endings", więc od jej drugiej książki. Z perspektywy czasu była okej, ale nie zachwyciła mnie jakoś wyjątkowo, więc do słuchania "Hurt/comfort" podchodziłem ze zwykłą ciekawością, czy debiut autorki będzie równie dobry.

Muszę przyznać, że całokształt oceniam na podobnym poziomie jak "Angst...". Było spoko, dobrze się bawiłem, czasami uśmiechałem z przesłodzenia, ale chyba nic więcej. To ten typ książki, którą czyta się za jednym posiedzeniem i kończy z milusim ciepełkiem na sercu.

Jakie mam zarzuty wobec "Hurt/comfort"? Mam wrażenie, że (i to jest zarzut do większości książek queerowych, które czytałem) bohaterowie nie zostali wystarczająco przedstawieni. Autorka mogła poświęcić więcej miejsca ich charakterom czy wyglądowi, zawrzeć więcej opisów. Moim zdaniem temat problemów wewnętrznych potraktowała nie może nie po macoszemu, ale mogła wycisnąć z niego więcej i sprawić, że będzie bardzo dobry.

Lekturę zapamiętam jako przyjemną. Zdecydowanie trafia na półkę tzw. komfortowych książek, po które będę sięgał w gorszych momentach i w okresie złego humoru.