✨️ „Jesteś jedyną istotą we wszystkich pięciu krainach, przed którą kiedykolwiek padnę na kolana”.
Keri Lake to autorka, która potrafi mnie oczarować. Wszystkie książki spod jej pióra, jakie znam zawsze mnie wciągają i ciężko się od nich oderwać.
„Infernium” to bardzo rozbudowana historia, skomplikowana, skupiająca się na drobiazgach i można na początku oszaleć, zanim wdroży się w losy bohaterów. Wymaga skupienia. Ogromnego. I może przez to tak się zmęczyłam… 🫠
To historia o miłości, której nie powstrzymają żadne granice, bohaterów czeka wiele konfrontacji z przeciwnościami…
✨️ „Nie istnieje żadna siła, której bym się obawiał, gdy na szali leży jej życie. Dla niej byłbym gotów przejść przez ognie samego Piekła”.
Powrót do Nocnego Cienia wydawał się najlepszą opcją, ale czy na pewno? Czy dziecko Farryn będzie bezpieczne? Niebezpieczne miejsce = bezpieczna przystań?
Klimat tej powieści jest mroczny, duszny, przyprawiający o gęsią skórkę. Autorka serwuje dwie perspektywy czasowe, wszystko jest przemyślane i widać jak wiele pracy włożyła w cały ten świat, ale… właśnie mam małe, ale. W pierwszej części uczucie między głównymi bohaterami było wręcz magnetyczne, tutaj, jakby zostało osłabione i nie do końca poczułam tę chemię. Pożądanie i bliskość fizyczna zwyciężała, a na więź psychiczną i emocjonalną musiałam długo poczekać. Oni sami byli całkowicie inni, miałam wrażenie, że czytam o kimś, kogo nie znam. 🥺
„Infernium” emanuje swoim niepowtarzalnym klimatem, i to jej wyjątkowy atut, piórem autorka nadal zachwyca, ale tutaj było wszystkiego za dużo, zbyt wnikliwie, bez efektu wow. To co działo się w przeszłości o wiele bardziej mnie wciągnęło niż teraźniejszość. A sama książka momentami dłużyła mi się niemiłosiernie. Myślałam, że akcja będzie dynamiczniejsza. Pomimo plusów i minusów nie żałuję poświęconego czasu, Keri Lake ma swój niepowtarzalny magnetyzm jeszcze będę chciała odczuć podobny klimat. Tutaj miłości nie było. A szkoda.