Rzadko mi się zdarza przeczytać jakąś pozycję bo jeden czytelnik w bezwarunkowym zachwycie dał jej 10 gwiazdek. I to książkę publicystyczną o obecnej sytuacji w polityce.
Ok, dokładnie rzecz biorąc książka mówi o polityce z roku 2014, co dodaje treści dodatkowych smaczków.
Autor, skądinąd mi nieznany, stara się zdiagnozować przyczyny zmarnowania wielkiej szansy, jaką Polska miała w chwili upadku PRL i następnych paru latach. Bardzo wiele spraw zostało zrobionych bez planu, wiele zaniechanych, a wiele przeprowadzonych ze szkodą dla kraju (słynna gruba kreska, klapa powszechnej prywatyzacji itd.). Bardzo bliskie mi były fragmenty o braku propaństwowych polityków, miernotach garnących się do władzy, wodzowskich partiach, które dławią niezależne myślenie wśród swoich członków i sympatyków, o bezwładzie administracji i innych bolączkach społeczeństwa widocznych gołym okiem. Diagnoza gorzka. Co ciekawe, cierpkie słowa kierowane są w stronę rządu Donalda Tuska, a dokładnie to samo można zarzucać obecnemu rządowi. Czyli bylejakość nie jest zmonopolizowana przez jedną stronę politycznej sceny.
Bardzo dużą uwagę autor przywiązuje do stosunków polsko-rosyjskich wieszcząc konflikt zbrojny z Rosją putinowską. Apeluje o wzmocnienie armii zawodowej, rezerwowej i powołanie obrony terytorialnej. Strateg ze mnie jak z koziej d... trąba, ale gdybym ja miała napaść na Polskę wynajęłabym paru bystrych hakerów do wprowadzenia chaosu w kraju, przegrzałabym nasze pamiętające króla Ćwieczka sieci energetyczne, i wiele więcej nie byłoby trzeba, żeby sparaliżować państwo. Wielka armia i jeszcze większa obrona terytorialna same bezpieczeństwa nie zapewnią.
Nie mogę dać wyższej oceny, bo wbrew tytułowi autor nie przedstawił alternatywy. Sama diagnoza to za mało i powiedzieć, że nie tak powinna działać Polska potrafi każdy.
I jeszcze jeden aspekt, który zaważył o dość niskiej ocenie tej ważnej mimo wszystko książki.
Słuchałam jej w wykonaniu autora, który we wstępie dziękuje profesjonalnym lektorom wymieniając ich nawet z nazwiska. Dla mnie oznaczało to: panie i panowie, wiem, że staraliście, ale nikt tak fajnie nie przeczyta tej książki jak ja. A moim zdaniem przeczytana jest w irytujący sposób, tonem mądralińskiego inżyniera. Szkoda.