Po "Karin córkę Monsa" sięgnęłam przypadkiem - uwielbiam buszowanie po bibliotecznych półkach "Oddane" i "podarowane". Czasami trafia się na takie perełki jak właśnie "Karin...".
Tą książkę można by było właściwie opisać jako bajkę. Niekoniecznie współczesną, ale jednak bajkę o Kopciuszku. Gdyby nie... no właśnie, gdyby nie autor. Chyba każdy z nas czytał Egipcjanina Sinuhe - fenomenalną fikcję literacką osadzoną w realiach ówczesnego Egiptu. "Karin..." rewelacyjna powieść historyzycująca (jeżeli mogę się tak wyrazić), napisanej zupełnie nienudno, jak na Waltariego.
Z kilku jego książek, które czytałam, właśnie ta cecha (lekko nudne pióro, jak dla dzisiejszego czytelnika) jest dominująca. Podobny jest w tej kwestii do Andricia. Tylko, że Andrić pisał o jednym regionie - Jugosławii, a konkretniej Bośni - Waltari natomiast jest multiregionalistą, co więcej - Porusza się biegle w wielu (bardzo wielu) dziejowych okresach.
No i tu rodzi się pytanie: jak bardzo fabuła jego książek oparta jest na autentycznych wydarzeniach, zwanych historią, a co jest wytworem wyobraźni autora. Niewątpliwie oddaje tło społeczno-obyczajowe, jednakże ile z jego książek jest prawdą historyczną, a ile prawdą Waltariego. Autor nie mógł być przecież "specjalistą od wszystkiego", a jego wybitna płodność pisarska wyklucza, a przynajmniej powoduje wątpliwości, dogłębne badanie tematu. Niemniej jednak każda książka Walteriego pozostawia wrażenie lektury wybitnego specjalisty, a przynajmniej autora świetnie przygotowanego do tematu.
Takie dylematy dopadały mnie przy lekturze Karin. Troszeczkę jest to bowiem nierealne, aby córka hycla miała możliwość takiej przyszłości jak powieściowa Karin. Chociaż ponoć (źródło: ciocia wikipedia) taki przypadek faktycznie, w historii Szwecji, zaistniał.
Pomijając moje dylematy, książka została odebrana jako całkiem pozytywna. Przepięknie nakreślone tło historyczno-obyczajowe regionu, o którym niewiele wiem, także wymienione przemyślenia były jedynie rozważaniami bez sensu, chociaż sprawdziłam w ogólnie dostępnych źródłach, iż król Eryk rzeczywiście istniał... I to nawet w okresie wspomnianym przez autora. Wydaje się zatem iż fabuła jest wiarygodna, podparta jedynie fantazjami (o ile sa to fantazje).
Z wszystkich książek Waltariego, ta właśnie zrobiła na mnie największe wrażenie. Książka łatwa, lekka i przyjemna, dająca obraz, traktowanej po macoszemu w literaturze europejskiej, XVI-wiecznej Szwecji.