Gdyby Henry Kissinger był postacią literacką stworzoną przez Georga R.R. Martina lub Joe Abercrombiego na pewno byłby ulubieńcem czytelników. Diablo inteligentny, błyskotliwy, czarujący, dowcipny, ale też dbający przede wszystkim o własny interes i kompletnie amoralny - wypisz wymaluj lord Littefinger z Gry o Tron. Niestety zły los sprawił, że Kissinger nie narodził się w wyobraźni żadnego pisarza parającego się fantastyką, a w niemieckim Furth w 1923 roku, co więcej prowadził politykę zagraniczną największego mocarstwa XX wieku.
Sama biografia jest ok, ale dla mnie zbyt amerykocentryczna, trochę zabrakło mi również podsumowania spuścizny Kissingera - efektów długofalowych jego polityki (co poniekąd tłumaczy fakt, że książka była wydana w latach 90' gdy był on aktywny zawodowo). Poza tym, jak to u Isaacsona, jest dokładnie, miejscami drobiazgowo, ale czyta się dobrze i lekko. No i polskie wydanie (Zysk i S-ka) to mistrzostwo.