Uderzył się w czoło z gniewem. Po chwilowej ciszy, której nie śmiałam przerwać, wykrzyknął:
- Oto dobra Polka. To, pani utwierdza mnie w opinii, jaką mam o pani narodzie!
Odzyskałam mowę i zawołałam:
- Och, łaski, sire, proszę mi powiedzieć!
- Więc dobrze, Mario, uważam ten naród za namiętny i lekkomyślny. Uważam, że Polacy czynią wszystko z fantazji, nie z rozsądku. Ich entuzjazm jest porywczy, hałaśliwy, chwilowy, ale nie umieją nim kierować i utrwalić go. Czyż nie jest to pani portret, piękna Polko?...
Posłuchaj, Mario! wiedz, że zawsze, ilekroć uważałem coś za niemożliwe czy trudne do osiągnięcia, pragnąłem tego z tym większym zapałem. Nic mnie nie zniechęca. "Nie można" - spina mnie ostrogą i idę naprzód. Przywykłem do tego, że moim pragnieniom los ustępuje zawsze, twój upór uderza mi do głowy, chwyta za serce.
Chcę, wysłuchaj dobrze tego słowa, chcę cię zmusić, byś mnie pokochała. Mario, imię twej ojczyzny odżyje dzięki mnie. Dzięki mnie jej jądro jeszcze istnieje. Uczynię jeszcze więcej. Ale pamiętaj też, że jak ten zegarek, który trzymam i który rozbijam w twoich oczach (w istocie zegarek poleciał do moich stóp), tak samo zginie jej imię i wszystkie twoje nadzieje, jeżeli doprowadzisz mnie do rozpaczy, odrzucając moje serce i odmawiając mi twego.
Obezwładniona trwogą, padłam sztywna do jego nóg. Był w stanie niewysłowionej gwałtowności.
Opuśćmy zasłonę na tę scenę, którą chciałabym wymazać z dziejów mego życia za cenę krwi mojej.