Zupełnie nie pojmuję, skąd pomysł, by kot był „uosobieniem” tego wszystkiego, można było napisać lepiej wspomnienia kota i jego pana kapelmistrza, ale i tak bardzo fajne, zwłaszcza kiedy 'profesor estetyki' (swoją drogą ciekawi mnie czy było takie stanowisko?) skarży się kapelmistrzowi, że kot pisze wiersze (jakby pisanie czegokolwiek przez zwierzę było czymś powszednim i oczywistym) i że to stanowi zagrożenie dla takich autorytetów jak on (profesor), na co Kreisler (w istocie był to pseudonim artystyczny Hoffmanna) „Herr Profesor, przecież w statucie Akademii wyraźnie zaznaczono, że byle osioł nie może zostać profesorem, a kotów ten zakaz też dotyczy”.