Gdy przeczytało się mnóstwo (to już taka liczba, którą trudno ogarnąć pamięcią;)) thrillerów, od każdego następnego oczekuje się elementu zaskoczenia. Akcja bynajmniej nie musi lecieć z nieprawdopodobną szybkością, nie potrzeba spektakularnych zwrotów akcji, ani finezyjnych rozgrywek między oprawcą, a organami ścigania, ale tego czegoś, co skutecznie przykuje uwagę, jednocześnie zdarzenia nie stracą na wiarygodności.
Tudor stworzyła korzystną, dla sposobu prezentowania zdarzeń, atmosferę oczekiwania. Nie odczuwa się by bohaterowie na siłę szukali sprawca, a to dzięki zrezygnowania z prowadzonego dochodzenia w fabule. Opowieści z wyczynów paczki dzieciaków, ich rozrywek, relacji oraz podrzucania pewnych zdarzeń budujących późniejsze uwikłania w świat dorosłych jest świeżym elementem budującym bazę i określającym tor przyczynowo-skutkowy "Kredziarza". Zatem narrator - tutaj Ed "Munster" Adams - zabiera nas do swojego dwunastoletniego świata i zapoznaje z pewnymi, delikatnie mówiąc, nieprzyjemnymi zdarzeniami dla lokalnej społeczności. Jednocześnie przechodzimy płynnie w teraźniejszość, z punktu której toczą się właściwe zdarzenia i odkrywamy kim dziś są młodzi bohaterowie, którzy już na zawsze zostali naznaczeni tym, co miało miejsce owego lata.
Niespieszne przeprowadzanie nas przez labirynt podejrzeń i domysłów, fałszywych motywów, zbiegów okoliczności i kłamstw czyni tę opowieść naprawdę smakowitą w odbiorze, nawet dla kogoś, kto odnosi wrażenie, że wszystko już było i nic go nie zaskoczy. Niby nic niezwykłego się tu nie dzieje (ostatecznie, to nie fantastyka), a jednak już sam monolog bohatera (narracja pierwszoosobowa) i kluczenie wśród skrawków wspomnień oraz snów, dość realistycznie oddających rzeczywistość, jak w najprawdziwszych koszmarach, które sami niejednokrotnie przeżywamy, silnie oddziałuje na czytającego. Nie wszystko jest idealnie poukładane, by mogło oddać w chronologiczny sposób przebieg tamtych wypadków, za to możemy posiłkować się toczącymi się obecnie rozmowami, rozmyślaniami i tropami Eda, by wypełniać luki i zacząć domyślać się kto i dlaczego.
To jedna z tych historii, gdzie najchętniej już w połowie sięgnęlibyśmy na koniec i odkryli karty. Strasznie korci! I już odwracamy książkę, gdy.. następuje otrzeźwienie i spływa myśl, iż to co wypełnia strony pomiędzy, może wzbudzić większe zaciekawienie, by tym większą przyjemność z odkryć mieć na zakończenie.
Osobiście, w tego typu książkach, nie przepadam za nachalnym rozrzucaniem trupów, bez wprowadzenia psychologicznej analizy uwarunkowań postępowania sprawcy i gdy nie jesteśmy zmuszeni do zastanowienia się nad uzasadnieniem dla przebiegu reszty zdarzeń. Podczas czytania "Kredziarza" dostrzegamy, iż wszystkiemu zostaje nadane logiczne wytłumaczenie, czytelnik dostaje w końcu odpowiedzi, a każde zdarzenie zaczyna układać się w zgrabną historię. Idealnie, gdy zaledwie przy niewielkim "użyciu siły" narracja oddaje realizm sytuacji. Jednak podchodzącym do tej książki powiem to ,co radzono jednemu z bohaterów: "Niczego nie zakładaj. Poddawaj wszystko w wątpliwość. Odrzucaj to, co wydaje się oczywiste." Można by to nazwać myślą przewodnią lektury i obrać za wskazówkę, by dobrze wykorzystać czas ze stworzonymi przez C.J.Tudor bohaterami.