Autobiograficzna książka poniekąd kucharska.
Tak, wiem, powyższe przynależne jest bardziej książce Chmielewskiej, nie mniej i tutaj panowie Dobrzaniecki i Kasdepke pokusili się o coś na kształt wspomnień z mniej lub bardziej kulinarnym motywem. Anegdtoki czasem śmieszą, czasem cieszą, kulinarny stymulant może być bodźcem dla własnych, kuchennych eksperymentów; lecz jest w "Króliku po islandzku" jakiś zadzior, jakiś kwas, nieprzyjemny zadzior, który psuje tę bajecznie kolorową, wręcz: fantastyczną, kompozycję.
Może za sprawą ostatnich rozdziałów, które cóż... nie do końca przystają do poprzednich.
Lektura niezobowiązująca, do niewymuszonej rozrywki i do przełknięcia, jednakowoż, z małym "ale".
Książkę zapisuję jako Wyzwanie 20in2023pkt.10: Książka, która cieszy lub śmieszy