Książka jest apoteozą dzielnej milicji, której przedstawiciel zostaje wezwany nie do makabrycznej zbrodni, a jedynie kradzieży obrazu, w dodatku kradzieży niezwykłej – ukradziono nie tylko obraz, ale i tytułowy gwóźdź! Zaczyna się więc jak u Nienackiego, potem jednak robi się nieco ciekawiej, bo mamy nie tylko morderstwo, udające całkiem udatnie samobójstwo, ale nielegalne małżeństwo dwojga kochających się młodych ludzi i żonę opuszczającą męża. No i jeszcze tajemniczy tunel odkryty przez tegoż właśnie dzielnego przyjezdnego porucznika MO.