Prostota fabularna jest o tyle skuteczna, co zabójczo przeszywająca. Szczera prostota gra zgodnie z partyturą klasycznych baśni o wierności do pięknych, wyzywających wartości ludzkiej moralności - nieukrywanej wiary w misję. Przywiązanie do ludzkiej twarzy jest silniejsze od przeciwności losu, a zamknięcie osób dramatu skutecznie motywuje do działania. Historia doskonale znana: Lassie należy do rodziny, której nie stać na utrzymanie zwierzęcia domowego, postanawiają więc sprzedać członka familii bogatemu kupcowi, który chce uczynić z owczarka modelkę na wybiegach. Przebieg wydarzeń jest oczywisty, kto choć trochę interesuje się literaturą dziecięcą. Wiemy, że Lassie nie zamierza uczestniczyć w cudzej grze i maszeruje przez Szkocję do właściciela, by wrócić do bezpiecznego kąta.
Zaskakująca jest narracja pozbawiona wyniosłych naleciałości. Surowi ludzie z Anglii trzymają kożuszek emocji na wodzy: jeśli się denerwują, to tylko dlatego, że się martwią. Nie starają się okazywać uczuć w przypływie błagalnych tonacji. Lassie zaś zachowuje się jak prawdziwe zwierzę: ma wbudowany zegar biologiczny, wyszczerza kły, gdy nadejdzie niebezpieczeństwo, a fałszywych ludzi unika jak ognia. Przygaszone kolory rzeczywistości znakomicie wymieniają się listownie z nadziejami na odzyskanie utraconej miłości przez chłopca. Lassie wraca, bo wie, że ktoś na nią czeka, a nie dlatego, że jest niechciana. Wszelkie ludzkie intencje, jak ,,sprzedaż'' nie figuruje w języku zwierząt, a jasny cel nie znika z oczu kamer - tylko stale motywuje do maszerowania, choćby miała przypłacić to śmiercią z rąk ostudzonych ludzkich serc. Warto zajrzeć do oryginału - jest ostry, jak pogoda w Londynie, a jednocześnie pozwala zachować ludzką godność i nie błądzi w wypolerowanych emocjach.