Przejmujący monolog narratorki uświadamiający, z jakimi dylematami boryka się kobieta począwszy od samego poczęcia dziecka. A może raczej od momentu, gdy budzi się w niej przeczucie, intuicja podpowiadająca, że jest, że coś w niej kiełkuje. Ale czy to oznacza tylko jeden wiadomy cel, że musi się narodzić?
Opisywane stadia rozwoju, wyobrażenia o dziecku i stosunek do kobiety niezamężnej w ciąży. A do tego sposób prowadzonej "rozmowy" z nienarodzonym i prowadzenie czytelnika przez zawiłości duszy kobiety, która się przeobraża nie tylko na ciele.
Fallaci pisze o poczęciu równie szczerze i z przekonaniem jak o aborcji. Jednak ostatecznie opowieść ta staje się wspaniałą apoteozą życia. To jak czytanie najbardziej intymnych fragmentów z cudzego pamiętnika.
I nasuwa mi się wniosek, że każdy z czytelników może odnaleźć inne elementy tej opowieści, które wysunie na plan pierwszy. Zaakcentuje to co według jego wrażliwości jest najistotniejsze.