Pierwsza część opowieści o dziewięcioletnim Wicku i jego przyjaciołach.
Wicek jak strzała zbiegł ze schodów. Porwał z wieszaka swój płaszcz i poszedł prosto do budy. Widział tę budę, jak przyjechali. Na dobrą sprawę mogłaby pomieścić dwadzieścia Kropek. Wielka i zimna. Wlazł do środka, szukając rękami wymacał Kropkę. Drżąca i przerażona leżała w kąciku. Wicek przytulił twarz do kudłatego kłębka.
- Nie bój się. To tylko dzisiaj, jutro powiem mamusi i cię zabierzemy od tej jędzy. Teraz cię przykryję i będzie ci ciepło... No… co się trzęsiesz, przecież ci mówię, że to tylko dzisiaj, całkiem mało godzin do rana... - szeptał jej w ucho, a łzy kapały jakoś same. Był pewien, że nie płacze. Zdjął z siebie sweter, wsadził w niego Kropkę, potem dodatkowo owinął ją płaszczem, pocałował i pobiegł do domu.
[Nasza Księgarnia, 1990]
Wicek jak strzała zbiegł ze schodów. Porwał z wieszaka swój płaszcz i poszedł prosto do budy. Widział tę budę, jak przyjechali. Na dobrą sprawę mogłaby pomieścić dwadzieścia Kropek. Wielka i zimna. Wlazł do środka, szukając rękami wymacał Kropkę. Drżąca i przerażona leżała w kąciku. Wicek przytulił twarz do kudłatego kłębka.
- Nie bój się. To tylko dzisiaj, jutro powiem mamusi i cię zabierzemy od tej jędzy. Teraz cię przykryję i będzie ci ciepło... No… co się trzęsiesz, przecież ci mówię, że to tylko dzisiaj, całkiem mało godzin do rana... - szeptał jej w ucho, a łzy kapały jakoś same. Był pewien, że nie płacze. Zdjął z siebie sweter, wsadził w niego Kropkę, potem dodatkowo owinął ją płaszczem, pocałował i pobiegł do domu.
[Nasza Księgarnia, 1990]