Właśnie na coś takiego czekałam!
"Dziwne losy Jane Eyre" napisane przez Charlotte Brontë nadal zostaną numerem jeden na mojej prywatnej liście książek sióstr, ale "Lokatorka Wildfell Hall" tylko niewiele im ustępuje.
Wildfell Hall zyskuje nowego lokatora - piękną i bardzo skrytą kobietę, która wzbudza wielkie zainteresowanie wśród okolicznych mieszkańców. Helen Graham, bo takim nazwiskiem przedstawia się nasza główna bohaterka, bardzo chciałaby ukryć swoją przeszłość, ale czy to jest możliwe? Czy echa jej dawnych decyzji wpłyną na jej dalsze losy? Chcielibyście się dowiedzieć jaka to tajemnica ciąży nad panią Graham - zapraszam do lektury.
Historia może i jest bardzo prosta, ale ani na chwilę mnie nie znudziła. Mimo iż główna bohaterka sama podjęła pewne decyzje, które zaważyły na jej życiu, współczułam jej. W tamtych czasach wybór przyszłego męża musiał być koszmarny. Rodzina traktowała pannę na wydaniu jak towar, który należy jak najlepiej sprzedać. Społeczne konwenanse wręcz zabraniały bliższego poznania przyszłego partnera przed ślubem, a wychowywanie młodych panien pod kloszem, czyniło je bezbronnymi wobec zagrywek mężczyzn. Trafienie przyzwoitego kandydata na męża było więc jak gra w rosyjską ruletkę. O jakimś uczuciu to nawet nie ma co wspominać, bo pierwsze zauroczenia bywają złudne, tylko nie było szansy ich sprawdzić, bo ślub odbywał się zazwyczaj w dość szybkim terminie.
Bardzo mi się podobało i polecam wszystkim wielbicielom staroci, tych romantycznych w szczególności.