Powiem wam, że to jedna z niewielu bajek, która utkana jest z dziecięcej wyobraźni. Tutaj mogło się wydarzyć absolutnie wszystko o czym tylko chłopcy pomyśleli, lub jeśli zgodnie twierdzić z treścią, gdzie przeniósł ich magiczny kamień. Dzieci są w wieku przedszkolnym, każdemu z nich marzyła się niezwykła przygoda, odwiedzenie sekretnych miejsc, spotkanie niesamowitych stworzeń, nie zapominając oczywiście o najlepszym marzeniu, czyli obiadku! To niezwykłe jak autorce udało się wgryźć w ten malutki i jeszcze bardzo ograniczony światek dziecięcych wymysłów. Oni odwiedzali te miejsca, na które aktualnie mieli ochotę. Płynęli statkiem przez dżunglę, to było takie nierzeczywiste i piękne jednocześnie. Takie proste i niebezpieczne, bo nigdy nie było wiadomo jakie zwierzęta na drodze spotkają. Pustynne wiatry okazały się dla nich wyjątkowo łaskawe. I choć mieli chwilę zwątpienia, bo nie byli pewni, ile jeszcze miejsc mogą odwiedzić i czy w ogóle starczy im na nie siły, to jednak nie poddali się i dalej snuli marzenia wypływając coraz dalej, coraz głębiej, aż po krainę cudów. W taki oto sposób poznali jedna małą tajemnicę, która była niespodzianka od mamy. I nie zapominajmy o najważniejszym. Był też przytulasek od mamy, bo choć chłopcy już dorastają, to kiedy nikt nie widzi, można czasami przytulić się z mamą:-) W końcu kto nas tak nie kocha jak właśnie ona?
Bardzo ciepła książka. Co rozdział, to inna historia do przeczytania, choć czuć klimat poprzedniej. Historię opowiada ...