To bardzo dobra książka , chociaż z tych '' duszących '' . W mojej ocenie duszące to te książki które czytam z takim przejęciem i burzą emocji , że aż ...zapominam oddychać . Ta była jedną właśnie z takich . Leniwie opowiadała historię małego , zapyziałego miasteczka gdzieś w Nowej Anglii . Czytałam o ludziach z tego miasteczka , o dorosłych , dzieciach , tych w okresie dojrzewania , ale i tych małych biegających w listopadzie bez butów i z brudnymi zmarzniętymi nogami. Miasteczko pozornie idyllicznie w którym nic się nigdy nie działo , wręcz nudy na pudy . Ale to tylko złudzenia bo jak sama autorka pisze że niemal każdy z mieszkańców trzyma w szafie swoje trupy i '' gdyby one wszystkie naraz zaczęły nagle klekotać , byłby niezły harmider '' . Trupem Nellie był ropny guz na głowie , a w środku tryper , którego podarował jej mąż Lucas Cross , zanim zniknął z miasteczka . Ale nie to było najgorsze . Najgorsze były poglądy Nellie Cross , która uważała iż to jej się słusznie NALEŻY !. Bo przecież gdzie mąż miał to zanieść ? do jakiejś obcej kobiety ? To że Lucas ją regularnie bił , to też zdaniem Nellie było w porządku , bo znaczyło że mu na żonie zależy i usilnie pragnie ją zmienić i czegoś dobrego nauczyć...Mnie po prostu opadły ręce ze zgrozy . Nawet nie dlatego że wtedy w tamtych czasach kobiety tak myślały , ale dlatego , iż jeszcze teraz w cywilizowanym świecie prawie osiemdziesiąt lat później można spotkać takie poglądy , zwłaszcza te o biciu...Ale też te o usuwaniu c...