Mam wrażenie, że autor komiksu chce przyciągnąć czytelnika tym, czym się zwykle przyciąga w literaturze popularnej, czyli: krew, przemoc i seks (tu: bez seksu), a jeśli już komiks to jeszcze oczywiście superbohater. Ale powoli, to tylko w sferze rysunkowej. W treści jest zupełnie co innego, bo gość ma też ambicję. Dlatego pod nieokreślonym obrazowym horrorem czai się trochę psychologii. Jak sam autor pisze: jest w tym element autobiograficzny. W całej historii rolę gra chyba też suspens, więc nie dowiadujemy się wiele w pierwszym tomie. Możemy się co najwyżej czegoś domyślać. I jesli kogoś ta historia zahaczy, będzie pewnie się starał znaleźć swój "ulubiony ciąg dalszy". Ja nie. Na razie "superbohater" to dorastający, grzeczny chłopak z tzw. "normalnej rodziny". Tyle, że ma schizy na punkcie mięsa i Jezusa. Horror Christi?! W tle pojawia się też chyba macocha i pewnie niezrozumienie vel samotność w rodzinie, stąd być możę pociąg do cięcia się... Sytuacja jest rozwojowa.
Bardziej pociąga mnie ten psychologiczny dramat, niż "superbohater" i tzw. rozrywka, ale nie będę usilnie poszukiwał możliwości, by się dowiedzieć, co dalej.
Kreska ciekawa. Rysunek podobał mi się bardziej niż historia.