W zasadzie lubię felietony, z krótkich form lubię je najbardziej. Spodziewałam się po Paulinie Wilk zapowiadanej na okładce "dynamicznej, a zarazem głębokiej podróży po zakamarkach świata i własnego wnętrza." Rzeczywiście motywem głównym książki jest podróż, rozumiana dosłownie, i ta metaforyczna w czasie i wspomnieniach. Niemniej jednak refleksje autorki wydały mi się raczej płytkie, trochę w stylu pogaduszek na imprezach, trochę o podróżujących koleją, którzy razem nie zajadają kanapek z jajkiem i nie dzielą się historią życia (nikt nie pamięta już horroru znalezienia się w przedziale z gadatliwym pasażerem?), trochę o dziadkach i wsi z dzieciństwa, trochę o dzielnicach biedy (romantycznej i szczęśliwej bo wyrwanej z więzów konsumpcji) itp. Czasami autorka wije się w swoich rozważaniach o pysze człowieka, walczy z wiatrakami, które sama postawiła. Narzeka też na naszą niechęć mówienia o Bogu, nie o religii, nie o wierze a o Bogu. Moim zdaniem wynika ona z czegoś innego niż podejrzewa autorka ale byłoby to nie po linii czasopisma, które tekst opublikowało. Temat bez wątpienia ciekawy, ale znów podjęty po łebkach.
Zdarzają się w zbiorze teksty, które zapadły mi w pamięć. Jak ten o życzliwości, ten o nazywaniu nieznajomych obcymi, a to przecież wielka różnica, o zanikaniu różnic.
Po namyśle dodałam jedną gwiazdkę, bo tekst, który rezonuje w człowieku to dobry tekst.