„Nie mamy go czym przestraszyć, bo i tak zabrano mu już sedes i książki. Nie ma nic do stracenia.”
Pamiętacie może jeszcze świetny film o tytule ''Milczenie owiec''? Film ten miał swoją premierę w czasach niemal już zamierzchłych, bo w roku 1991 . Jest to jeden z puli lepszych filmów jakie zdarzyło mi się oglądać. Kiedy go oglądałam, obiecałam sobie, że kiedyś przeczytam książkę na podstawie której obraz ten powstał. Jednak wiecie jak to najczęściej bywa z takimi obietnicami?
''Kiedyś'' po prostu jest bezczasowe i nigdy nie wiadomo kiedy nadejdzie i czy w ogóle :) . Moje ''kiedyś'' dotyczące ''Milczenia owiec'', nadeszło właśnie teraz. ''Nadejszła więc wiekopomna chwila'' i zabrałam się za czytanie. Od razu przed oczami stanął mi film. Zobaczyłam trochę badawcze, trochę ironiczne a na pewno bardzo błękitne oczy Hannibala Lectera i trochę przestraszone, a trochę zafascynowane oczy agentki Clarise Starling, czyli wyglądającej bardzo jeszcze młodo wtedy, aktorki Jodie Foster. Przypomniało mi się też że z ust Dr. Hannibala "Kanibala" Lectera, ukrytych za okropną hokejową maską wydobywał się jakiś dziwny dźwięk, ni to zgrzytanie zębów, ni to jakieś chrząkanie, czy może mlaskanie, pamiętacie ?, normalnie miałam wtedy stracha!.
W każdym razie książka okazała się równie świetna jak film . Ekranizacja bardzo wierna i dokładna, a książka napisana bardzo ciekawie. Z odpowiednio dawkowanym napięciem. Mimo że znałam już treść (mniej więcej) i wiedziałam co się wydarzy dalej i jakie będzie zakończenie, czytałam z wielkim zainteresowaniem.
Portrety psychologiczne obydwu zwyrodniałych psychopatów ( Hannibala Lectera i Buffalo Billa) wprost doskonałe. Do pełnej satysfakcji i z książki i z filmu zabrakło mi tylko tego samego czego między innymi, chciał od Starling, Lecter, informacji, czy jej owce w końcu umilkły...Książki nie będę polecać, bo pewnie do tej pory kto miał ją przeczytać, to już to zrobił. Jeśli jednak nie, to tym nielicznym polecam z czystym sumieniem.