Na Mindhuntera miałam już chęć co najmniej od roku, bo już wtedy wylądowała ta książka na mojej półce. Lubię tego typu literaturę i byłam niezwykle ciekawa tego co znajdę w środku. Mój entuzjazm musiał w międzyczasie się gdzieś zapodziać, bo po książkę sięgnęłam dopiero kilka dni temu. Niestety ze skutkiem, którego się nie spodziewałam.
John Douglas jest jednym z najwybitniejszych profilerów FBI. Wchodził w umysły przestępców, badał miejsca zbrodni, by przewidzieć kolejny zamysł mordercy, by w końcu stanąć nim twarzą w twarz.
,,Żeby złapać seryjnego mordercę, musisz spojrzeć na świat jego oczami".
Bardzo rzadko trafiam na książki poświęconego profilerom, a jest to profesja, która mnie bardzo ciekawi. Pomyślałam sobie, że ta lektura spowoduje, że chociaż połowicznie moja ciekawość zostanie zaspokojona. Muszę przyznać, że stało się to tylko połowicznie. Niestety ta książka jest mocno przegadana. Ktoś nie do końca przemyślał w jakim kierunku miało to wszystko dążyć. Liczyłam na jakieś ciekawostki z miejsc zbrodni, rozmowy z mordercami czy ciekawe śledztwa. To trzecie się gdzieś tam przejawiało, ale było przykryte życiem osobistym autora. To nie był zły zabieg gdyby nie to, że każdy rozdział rozpoczynał się podobną dygresją. Można było podzielić tę książkę na dwie części - biografię Johna i ciekawe śledztwa jakie prowadził. Niestety wyszedł z tego lekko misz masz. Wielka szkoda, bo liczyłam, że wyciągnę z tej lektury nieco więcej. Ode mnie 5/10.