Kilka mało istotnych ciekawostek na temat życia i mieszkania na Islandii. Więcej informacji - a w dodatku ciekawiej przedstawionej i lepiej napisanej - można znaleźć w islandzkich kryminałach, a nawet w epizodycznych scenach literatury obcej (np.
czeskiej). Dobrze, że to jest tak krótkie (na szybkości x2 nawet nie godzina)... W miarę interesujące są tylko uwagi o Islandczykach (np. akcja promocji czytelnictwa poprzez druk wierszy i tekstów dzieci na produktach spożywczych - pod ich nazwiskiem i z nazwą szkoły; brak "świętych" wartości; "przedszkola" dla staruszków; praca i samodzielność od 16 roku życia) oraz jak się żyje Polce na Islandii (tanie bloki dzielnicy Reykholt-Reykyavik).
Czyli wspaniale. Zresztą cała reszta tego tekstu to same zachwyty - gładkie i nijakie zarazem opisy pięknej przyrody spływają - jako czysty banał - po czytelniku jak woda po kaczce. Język jak z foldera reklamowego. Tekst sponsorowany przez centralę turystyczną lub urząd imigracyjny? Niewiele z tego się można dowiedzieć, a ten język...to taka róża bez kolców dla licealistów - szybko nuży. Czytane poprawnie, ale bardzo powoli. Być może sposób czytania i głos lektorki potęguje nijakość języka. Całkiem zbędna lektura - do zapomnienia natychmiast.