Opinia na temat książki Moja krew

Uwielbiam historie o silnych kobietach. Kobietach, które nie cofną się przed niczym. Kobietach, które przeskoczą każdą życiową kłodę. I nawet kiedy boleśnie upadną i zarysują trwale psychikę, to zawsze staną na nogi i pójdą dalej. Dla siebie i swoich dzieci.

Clara Lofthus świeżo po śmierci męża zostaje ministrem sprawiedliwości. Zależy jej bardzo, aby zachować prywatność dla siebie i swoich dzieci, dlatego nie zgadza się na dodatkową ochronę i pomoc. Uparcie stara się pogodzić wymagające stanowisko z wychowaniem synów. Ale gdy pewnego dnia wraca do pustego domu i znajduje tajemniczy list, wie, że popełniła duży błąd i poniesie tego konsekwencje.

Najnowsza książka Ruth Lillegraven to kontynuacja poprzedniej części „Odbiorę Ci wszystko”, którą miałam okazję przeczytać jakiś czas temu. Warto ją nadrobić. Będziecie mieć pełniejszy obraz historii Clary, co wpłynie na ciekawość i emocje podczas czytania „Moja krew”.

Bez wątpienia najlepszą wizytówką powieści jest właśnie główna bohaterka. Wyrazista, ciekawa postać, która w całym otaczającym ją bagnie zachowuje się racjonalnie. Tutaj duży ukłon dla autorki. Plusem jest również mocne zakończenie. Jednak po drodze zabrakło mi tempa. Momentami czułam się znudzona, lecz ciekawość nie pozwoliła mi odłożyć książki na bok.

Mały niesmak pozostał, ale ze względu na silną kobiecą postać, emocjonującą walkę z grzechami przeszłości, klimat norweskich fiordów i zaskakujące zakończenie książkę polecam. Może nie zwali z nóg, ale przyniesie trochę emocji w jesienny wieczór.